Nie tylko iPod. Przenośne odtwarzacze, które zmieniły historię muzyki
Kiedyś - cuda techniki. Dziś - starocie, zalegające w zakurzonych szufladach. A przecież potrafią zagrać tak, że w jednej chwili przeniosą nas do muzycznego raju. Nie skazujmy ich na zapomnienie! Oto najciekawsze, przenośne odtwarzacze muzyki.
23.10.2019 | aktual.: 09.03.2022 10:26
Apple iPod
Legendarny, ikoniczny, pierwszy. Z fizycznym, obracającym się kółkiem, złączem FireWire i grubością, przywodzącą na myśl namokniętą na deszczu paczkę najpodlejszych papierosów. Dziś to prawdziwy dinozaur i technologiczny zabytek.
Niegdyś był przełomem, który popchnął do przodu cyfrową rewolucję. 1000 piosenek w twojej kieszeni - głosił slogan Apple, zwiastujący nadchodzące zmiany. Ale przecież to nie od iPoda wszystko się zaczęło.
Sony Walkman TPS-L2
Jeśli wierzyć legendom, Walkman narodził się nie z rynkowego wyrachowania, ale z miłości do muzyki. Jeden ze współzałożycieli Sony, Masaru Ibuka, często podróżował samolotem. Miał przy tym dość słuchania ulubionej, operowej muzyki ze sporego, walizkowego magnetofonu Sony TC-D5.
Potrzebował czegoś bardziej poręcznego. Ponieważ szefowi się nie odmawia, mądre głowy z Sony wymyśliły Walkmana. Historia osobistej muzyki zaczęła się od modelu Walkman TPS-L2.
Unitra PS 101 Kajtek
Polacy nie gęsi, głosi błędnie przytaczany cytat z Mikołaja Reja. W latach 80. Unitra postanowiła nie być gorsza od Sony i zaoferowała własną wersję przenośnego odtwarzacza kaset.
Kajtek cieszył oko intensywnym kolorem, ciążył na cieniutkim pasku niczym okrętowy balast, a do tego wyczerpywał cztery "paluszki" szybciej, niż El Testosteron odklepuje kolejne przegrane. Ale był. Za złotówki, a nie za dolary. I w zasadzie na tym - niezależnie od współczesnej nostalgii - kończyły się jego zalety.
Sony Discman D-140
Przenośny odtwarzacz płyt kompaktowych to dobry przykład technologii kroczącej przed rozumem. Bo przecież - od strony jakości wykonania czy złożoności stosowanych rozwiązań, jak ultralekkie, magnezowe obudowy czy bufory antywstrząsowe - discmany, zwłaszcza te nieco późniejsze, były naprawdę w porządku.
Nie w porządku był za to sam pomysł, by wrażliwy na zarysowania, całkiem spory nośnik CD Audio wrzucić do mobilnego odtwarzacza, telepiącego się przy pasku. Discman przenośny - owszem. Mobilny - ale skądże!
Sony MiniDisc MZ-N510
MiniDisc to zapomniane cudo Sony. Choć obsługiwały stratny format audio ATRAC, jakość dźwięku była - w porównaniu ze wczesnymi empetrójakmi o niskiej przepływności - naprawdę dobra. Dochodziła do tego praktyczna niezniszczalność nośników, małe wymiary urządzeń i ich techniczne dopracowanie (50 godzin grania na jednym "paluszku"!).
Wadą - zwłaszcza w obliczu spadających cen odtwarzaczy MP3 - pozostała niewielka pojemność nośników i ich coraz mniej konkurencyjna cena. MiniDisc nigdy nie zdobył masowej popularności, ale ostatnie odtwarzacze produkowano aż do 2013 roku.
Microsoft Zune
- Ja nie zrobię iPoda? Ja nie zrobię? Potrzymaj mi piwo! - powiedział zapewne ówczesny szef Microsoftu, Steve Ballmer do któregoś ze współpracowników. Efektem był odtwarzacz Zune. Obiektywnie był to całkiem przyzwoity sprzęt, w teorii godny przeciwnik iPoda.
W praktyce niszowa ciekawostka (a w zasadzie przebrandowany odtwarzacz Toshiba 1089), która nigdy nie zdobyła większej popularności i została wycofana z rynku po drugiej generacji.
Creative MuVo V100
Myślisz - odtwarzacz MP3. Mówisz - Creative MuVo V100. Tak przynajmniej było niemal 20 lat temu, gdy sprzęt Creative'a imponował zarówno rozmiarami niewiele większymi od zapalniczki, jak i nietypowym rozwiązaniem konstrukcyjnym.
MuVo V100 składał się z dwóch rozłączanych części. Właściwy odtwarzacz miał formę pendrive'a, dzięki czemu łatwo było podłączyć go do komputera, by zgrać najnowsze hity "zakupione" na Osiołku czy AudioGalaxy. Jego uzupełnieniem był zasobnik z wymienną baterią. Razem tworzyło to bardzo zgrabną, przyzwoicie grającą całość.
iRiver T10
Przed laty wybór był prosty. Były odtwarzacze MP3 i były te spod znaku iRiver. Legendarna marka do której wznosili modły wszyscy ci, którymś z jakiegoś powodu nie odpowiadał iPod. Równie legendarny okazał się kształt odtwarzacza iRiver T10, zdradzający markę i dobry gust właściciela już na pierwszy rzut oka.
Miliony pochwał na forach, fachowych recenzji, porad dla poszukujących sprzętu. Było w tym sporo prawdy, a marka przetrwała i nadal oferuje przenośne odtwarzacze muzyki, tym razem pozycjonowane o półkę wyżej.