Magrav i butelka Keshe. Darmowa energia z wiaderka po farbie i miedzianego drutu
Chcesz mniej płacić za prąd i benzynę? Masz ochotę poczuć się lepiej? Żaden problem – istnieje proste rozwiązanie. Nazywa się butelka Keshe. Wyprodukujesz nią darmową energię, a przy okazji uzdrowisz ciało i ducha. W pakiecie – antygrawitacja.
07.03.2019 | aktual.: 09.03.2022 09:06
Darmowa energia istnieje! – twierdzi pewien Irańczyk. Uśmiechnięty, wąsaty pan nazywa się Mehran Tavakoli Keshe. Przed laty opracował technologię, która – jak przekonują jej entuzjaści – zmieni świat. Zapewni ludzkości darmową energię, a na dodatek wyeliminuje wojny i głód. Jak to możliwe?
O mocy technologii pana Keshe przekonaliśmy się na początku bieżącej dekady, gdy Amerykanie utracili nad Iranem kilka dronów, a jeden z nich został zmuszony do lądowania i przejęty przez Persów. Eksperci od cyberbezpieczeństwa wskazywali, że było to możliwe dzięki sprytnemu zakłóceniu łączności drona i podaniu mu spreparowanych koordynatów GPS, ale do udziału w sukcesie przyznał się ktoś jeszcze.
Za przejęciem amerykańskiego drona stał nie kto inny, jak Mehran Keshe – opracowana przez niego "technologia plazmowa" pozwoliła na sprowadzenie nieuszkodzonej maszyny na ziemię. Tak przynajmniej twierdził sam zainteresowany.
Darmowa energia dla wszystkich
Mehran Keshe to człowiek wielu talentów. Jak wynika z oficjalnych informacji, opublikowanych na stronie założonej przez niego fundacji, urodził się w 1958 roku. W 1981 roku ukończył studia w Wielkiej Brytanii, a później zajmował się reaktorami jądrowymi. Zdobył przy tym wiedzę, która pozwoliła mu wdrażać w życie różne koncepcje, związane z produkcją energii.
O przełomie można mówić od 2002 roku, kiedy Keshe zrozumiał, jak działa grawitacja, napisał parę książek i zabrał się za naprawianie świata.
W 2004 roku zaprezentował urządzenie, zapewniające darmową energię. Z biegiem czasu zmienił nieco akcenty. Z produkcji energii (co w końcu da się zmierzyć) przesunął je na uzdrawianie, pokój na świecie, eliminację broni i rozwój antygrawitacji, która radykalnie przyspieszy ekspansję naszego gatunku w kosmosie. W celu propagowania tych idei założył Keshe Foundation.
W tym miejscu można by postawić kropkę, kwitując dokonania irańskiego "naukowca" wzruszeniem ramion, zwłaszcza, że kilka lat temu Keshe został skazany w Belgii za oszustwa. Ot, kolejny samozwańczy Mesjasz technologii, który odwołując się do Nikoli Tesli i nurtu Wolnej Energii chce zbawić świat swoimi wynalazkami o niemierzalnym działaniu.
Technologia napędzana magią
Problem w tym, że głoszone przez Keshego rewelacje trafiły na zaskakująco podatny grunt. Grono wyznawców zdobył również w Polsce, gdzie organizowane są spotkania, odczyty i seminaria. Entuzjaści przerzucają się w internecie sukcesami w budowie kolejnych urządzeń, zapewniających tani prąd, niższe spalanie i dobre samopoczucie.
Magrav daje mi już ponad 90% oszczędności energii - Tomasz Dubij
Bardzo mocno chciałbym w tym miejscu podkreślić - nie ma w tym nic złego. Każdy ma prawo spędzać czas, jak lubi i wierzyć w to, na co ma ochotę.
Ile kosztuje kawałek drutu?
Tym, co zwróciło moją uwagę, jest jednak rozwinięty wokół technologii Keshego biznes. Trudno się dziwić – "generatory plazmy" nie wyglądają na szczególnie drogie w budowie. Ot, butelka po Coli, parę drutów i miernik, pozwalający pokazać na YouTube, że urządzenie "działa".
Keshe Plasma Generator ~ Here is The Future ~ Infinite Energy
Gdy jednak przychodzi do sprzedaży urządzenia, proste podzespoły nabierają nagle sporej wartości – wiaderko po farbie z podłączoną wtyczką potrafi kosztować nawet 1500 złotych. Być może to kwestia znajdującej się w środku miedzi z nanopowłoką. Tę – uwaga, Nobel w zasięgu reki, można powiedzieć z przekąsem – uzyskujemy, opalając drut nad palnikiem.
Spędziłem trochę czasu nad czytaniem instrukcji i opisów działania tych urządzeń. Zrozumiałem z nich tylko poszczególne słowa – kondensator plazmy, niskowibracyjna energia, cewka grawitacyjna, gaz w stanie nano, płaszczyzna astralna. Słowa te nie układały się jednak w zgodny z aktualną wiedzą naukową mechanizm działania. – Trafiło na głupiego pismaka, więc nie dziwota, że nie zrozumiał – stwierdzi być może jakiś entuzjasta tej technologii.
Niewykluczone, że będzie mieć rację. Ja zaryzykuję jednak nieco inne wytłumaczenie.
Otóż na trzeźwo bełkotu nie da się zrozumieć. Nawet, gdy wrzucimy do niego – niczym rodzynki do ciasta - garść mądrze brzmiących słów i połączymy je tak, by mniej więcej zachować zgodność z zasadami gramatyki, bełkot nadal pozostanie bełkotem. Nie napiszę "naukowy bełkot" z szacunku dla popularnonaukowego kanału na YouTube, którego twórca – Dawid Myśliwiec – robi naprawdę świetną robotę.
Magrav oszczędza i uzdrawia
Wróćmy jednak do samej technologii. Co robi opracowane zgodnie z wytycznymi Keshego urządzenie, magrav? Oddajmy głos jednemu z jego twórców:
Wybór urządzeń jest całkiem spory. Oferują je budowniczowie z całego świata, choć – trzeba przyznać – ci z Polski cenią się całkiem wysoko. Poza urządzeniami możemy również kupić dobre na wszelakie dolegliwości GANS-y ("gaz w stanie nano"), albo nawet wykonany zgodnie ze wskazówkami Keshego długopis zdrowia.
Bilionerzy proszą o datki
Jedno mnie tylko nurtuje. Dlaczego fundacja propagująca technologię, która zapewnia darmową energię, prosi o datki? Dlaczego sprzedaje gotowe urządzenia za – bagatela – 1800 euro? I dlaczego polscy budowniczowie kolejnych "reaktorów" pracowicie usiłują sprzedawać je na wszelkich internetowych platformach handlowych? Po co się tak męczyć – nie prościej sprzedawać albo komercyjnie wykorzystywać pozyskiwaną za darmo energię?
Skontaktowałem się z jednym ze sprzedawców, oferującym urządzenia magrav. Wysłuchałem długich zapewnień o przełomowej technologii, która jednak nie zawsze działa od razu, a jej skuteczność zależy od niemierzalnych czynników, w tym wiary i intencji użytkownika.
Nie poczułem się przekonany – zaniepokoiła mnie zwłaszcza ta uznaniowość urządzenia, które mogło, ale nie musiało zadziałać zgodnie z założeniami. Swoimi wątpliwościami grzecznie podzieliłem się ze sprzedawcą. Z jakiegoś powodu uprzejmość mojego niedoszłego kontrahenta nagle uleciała i usłyszałem w odpowiedzi, że powinienem jednoosobowo zająć się przedłużaniem gatunku.