Inżynierowie Disneya zmienili cały pokój w ładowarkę bezprzewodową
Marzenie Nikoli Tesli powoli nabiera realnych kształtów. Disney Research skonstruował pokój, będący ogromną bezprzewodową ładowarką umieszczonej wewnątrz elektroniki. Jakie możliwości i zagrożenia się z tym wiążą?
23.02.2017 | aktual.: 10.03.2022 08:34
Pokój jako ładowarka
Optymistyczne doniesienia nadeszły z Disney Research, którego wynalazek trafił na łamy pisma naukowego „Plos One”. Pracując nad rozwiązaniem kwestii ułatwionego ładowania urządzeń, inżynierowie skonstruowali specjalny pokój. Zapewnia on stały, bezprzewodowy dopływ energii do wszystkich zgromadzonych wewnątrz urządzeń elektrycznych i elektronicznych.
Pomieszczenie testowe ma wymiary 5 × 5 metrów, a jego działanie zaprezentowano na kilku urządzeniach, m.in. zdalnie sterowanej zabawce, wentylatorze biurowym, lampie i smartfonie. Poziom wydajności ładowania w zależności od ich położenia mieścił się w zakresie od 40 do 95 proc., a maksymalna możliwa do uzyskania moc może wynieść nawet 1900 W.
Pole magnetyczne w aluminiowej osłonie
Sekret wynalazku tkwi w jego przemyślanej konstrukcji. Ściany, sufit i podłogę wykonano z aluminiowych paneli osadzonych na rusztowaniu z tego samego materiału. W środku pomieszczenia umieszczono pionową miedzianą rurę, na której znalazł się pierścień z 15 kondensatorami. Zapewniły one stałą wartość częstotliwości rezonansowej (1,32 MHz) i izolację pola EM w pokoju.
Źródłem energii jest generator ze wzmacniaczem, zlokalizowany na zewnątrz pomieszczenia. Tak skonstruowany układ wytwarza tzw. QSCR, czyli quasistatic cavity resonance, szczelnie wypełniający pokój. Znajdujące się w nim urządzenia są zasilane tak długo jak ich położenie jest prostopadłe do linii pola magnetycznego.
Również i ten warunek udało się obejść, projektując specjalny odbiornik wyposażony w trzy równomiernie rozmieszczone cewki. Wyposażone w niego urządzenia ładowały się już niezależnie od położenia.
Potencjalny przełom na miarę WiFi
Rozwiązanie obecnie znajduje się na etapie prototypu i czeka je jeszcze wiele udoskonaleń. Docelowo ma być jeszcze prostsze w instalacji (modularne panele lub farba przewodząca prąd), miniaturyzowane oraz poszerzane do rozmiarów hal i magazynów (większa ilość miedzianych rur). Równie wiele uwagi zostanie poświęcone kwestiom potencjalnego wpływu na ludzkie zdrowie.
Właśnie z tego powodu do pracującej w pomieszczeniu rury nie należy zbliżać się na odległość 46 cm. Uważać należy także z ilością transferowanej do pokoju energii – aktualnie bezpiecznym limitem jest 100 W, jednak docelowo moc ma regulować się automatycznie i zależnie od bieżącego zapotrzebowania.
Wyniki kolejnych eksperymentów przesądzą, czy nowa technologia zawita do domów i firm równie powszechnie co np. WiFi. Przeszkodą mogą okazać się koszty instalacji, konieczność stosowania mało poręcznych adapterów czy sami potencjalni użytkownicy. Bezprzewodowy prąd to wręcz wymarzony temat dla entuzjastów teorii spiskowych o korporacyjnym zamachu na nasze zdrowie.