Operacja Mincemeat. Martwy bezdomny, który pokonał Hitlera
Nie tylko żywi żołnierze liczą się na froncie. Zabójczo skuteczną bronią może okazać się również martwy bezdomny. Przekonał się o tym Adolf Hitler. Niemieckie wojska zostały pokonane za sprawą jednego, martwego Walijczyka.
30.04.2019 | aktual.: 09.03.2022 09:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ian Fleming jest znany jako twórca postaci Jamesa Bonda i Vesper Lynd, nawiązującej prawdopodobnie do polskiej superagentki, Krystyny Skarbek. Znacznie mniej znany jest jednak wojenny epizod Iana Fleminga, który był autorem pomysłu na jedną z najbardziej niesamowitych, tajnych operacji w dziejach.
Podczas II wojny słynny później pisarz był pracownikiem Brytyjskiego Departamentu Wywiadu Marynarki Wojennej. Przygotował wówczas – jako asystent admirała Johna Henry’ego Godfreya – dokument o nazwie „Trout Memo”. Była to lista podstępów i akcji wywiadu, pozwalających na oszukanie Niemców i podrzucenie im fałszywych informacji.
Jeden z pomysłów Fleminga okazał się na tyle dobry, że został wykorzystany w praktyce.
Plan, który wymyślił ojciec Jamesa Bonda
Był rok 1943. Na frontach nastąpił czas przełomu – Niemcy i Włosi zostali wyparci z Afryki, Japończycy zaczęli cofać się na Pacyfiku, a na froncie wschodnim III Rzesza i jej sojusznicy, już po Stalingradzie, zaczynali ponosić coraz dotkliwsze straty.
Dla Aliantów nadszedł czas na kolejny krok – inwazję na Europę. Przyczółkiem miała stać się Sycylia, której zdobycie miało przy okazji zabezpieczyć komunikację na Morzu Śródziemnym.
Był to jednak cel na tyle oczywisty, że zdawali sobie z niego sprawę również Niemcy. Atakowanie przygotowanej do obrony wyspy mogło przynieść poważne straty. Rozwiązaniem okazało się przekonanie Niemców, że atak nastąpi w zupełnie innym miejscu – na Bałkanach.
Tylko jak przekonać niemiecki wywiad i samego Hitlera, że inwazja odbędzie się w zupełnie innym miejscu? Rozwiązaniem okazał się, nieco zmodyfikowany, pomysł Iana Fleminga.
Mięsny farsz
Rolę superagenta, decydującego o losach inwazji, miał odegrać nieboszczyk. Nie pierwszy lepszy, ale trup oficera, przewożącego tajne dokumenty z opisem fikcyjnej inwazji. Podrzucony, aby było wiarygodniej, nie samym Niemcom, ale oficjalnie neutralnym Hiszpanom.
Pomysł łatwo opisać, ale trudniej zrealizować. Tym bardziej, że jego pierwotna wersja – z wykorzystaniem skoczka spadochronowego, któremu pechowo nie otworzył się spadochron – okazała się niewykonalna. Niemcy wiedzieli, że Alianci nie transportują istotnych dokumentów drogą lotniczą nad wrogim terytorium.
Wybór padł więc na topielca, ofiarę katastrofy samolotu, który spadł do morza u wybrzeży Hiszpanii. Odpowiedzialnym za przeprowadzenie całej akcji został oficer wywiadu, komandor porucznik Ewen Montagu, a operacji nadano przewrotny kryptonim Mincemeat (polskie tłumaczenie „mielonka” nie jest ścisłe, to rodzaj farszu z bakalii, mięsa i łoju).
Tajna broń: martwy bezdomny
Pierwszym problemem okazały się same zwłoki. Nikt nie miał, rzecz jasna, chęci by poświęcać któregoś z oficerów Jej Królewskiej Mości. Wybór, dokonany z pomocą patomorfologa, padł zatem na pewnego bezdomnego – idealny okazał się Walijczyk, Glyndwr Michael, który zmarł na zapalenie płuc po zjedzeniu trutki na szczury.
Przyczyna zgonu była ważna – w wyniku zatrucia w płucach denata wydzielił się płyn, który podczas prawdopodobnej sekcji miał potwierdzać, ze nieboszczyk się utopił. Po odnalezieniu idealnego kandydata, ciało wsadzono do prosektorium i przystąpiono do realizacji dalszych części planu.
Nieistniejący major piechoty morskiej
Jedną z nich było stworzenie przekonującej, fałszywej tożsamości. Major William Martin z brytyjskiej piechoty morskiej zyskał długą historię, która znalazła odzwierciedlenie w przewożonych dokumentach i drobiazgach.
Chadzał do kina, gubił dokumenty (dlatego wydano oficjalny duplikat, bez śladów długiego używania), miał też niewielkie problemy finansowe.
Wśród osobistych papierów nie mogło zabraknąć zdjęcia i listów do Pam, wielkiej miłości zakochanego oficera (w tej roli wystąpiła, zatrudniona w MI5, Jean Leslie), a także listu od ojca – ten nie krył rozczarowania sercowym wyborem syna.
Wzięto pod uwagę także takie drobiazgi, jak zużycie bielizny czy munduru. W tym celu jeden z realizatorów całej akcji, Charles Cholmondeley z MI5, osobiście przez kwartał nosił garderobę, w którą następnie ubrano nieboszczyka. Znoszoną bieliznę dostarczyła rodzina pisarza i polityka, Herberta Fishera.
Listy oficerów
Kluczowym elementem mistyfikacji była prywatna korespondencja pomiędzy wyższymi oficerami Aliantów, przewożona przez nieszczęsnego majora. Zawarto w niej sporo faktów, pomiędzy które wpleciono informacje o szczegółach inwazji na południe Europy.
Wymieniono w nich Sycylię jako kierunek pozorowany, podczas gry prawdziwym celem operacji inwazyjnej miały być Bałkany.
Ale jak przetransportować zwłoki z Wielkiej Brytanii na hiszpańskie wybrzeże?
Pływająca trumna
Do misji wybrano okręt podwodny HMS „Seraph", do którego załadowano najnowszy cud techniki. Jego twórcą był pierwowzór bondowskiego Q, czyli pracujący dla Secret Service Charles Fraser-Smith. Pierwszy na świecie pojemnik do transportu zwłok pod wodą był metalowym cylindrem o podwójnych ściankach i wadze około 180 kg.
Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniało włókno azbestowe, a od góry zamontowano hermetyczną pokrywę. Ciało obłożono suchym lodem i załadowano w pojemniku pod pokład okrętu z adnotacją, że wewnątrz znajdują się przyrządy optyczne.
30 kwietnia, w pobliżu hiszpańskiej Huelvy HMS „Seraph" wynurzył się, a ciało martwego superszpiega wydobyto z pojemnika i wrzucono do wody, odczytując przy okazji fragment Psalmu 39.
Problemem okazał się przy tym sam pojemnik, który po odpłynięciu na bezpieczną odległość od brzegu, załoga okrętu usiłowała zatopić. Metalowy cylinder, pomimo posiekania seriami z karabinu maszynowego, uporczywie nie chciał zatonąć.
Obawiano się, że podryfuje do brzegu, co mogło zagrozić całej operacji. Dlatego pojemnik został wyłowiony z wody, wyładowany materiałami wybuchowymi i ponownie zwodowany. Zatopiła go dopiero porządna eksplozja.
Nieboszczyk, który oszukał Hitlera
Wybór tego właśnie fragmentu hiszpańskiego wybrzeża nie był przypadkowy. Hiszpania – choć nie kryła proniemieckich sympatii – był oficjalnie krajem neutralnym.
Brytyjczycy mieli nadzieje, że informacja o wyłowieniu ciała dotrze do działającego w tym rejonie agenta niemieckiej Abwehry (niemiecki wywiad wojskowy), który dołoży wszelkich starań, by poznać zawartość przewożonej przez topielca korespondencji.
Agent Abwehry nie zawiódł. Niemcy zaczęli gorączkowo wzmacniać obronę Bałkanów, ogołacając przy okazji z wartościowych jednostek i sprzętu inne rejony, w tym Sycylię. Hitler wysłał do Grecji samego Erwina Rommla, a z frontu wschodniego ściągnięto na południe dwie dywizje pancerne – właśnie te, których tak bardzo zabrakło Niemcom pod Kurskiem.
10 lipca Alianci rozpoczęli operację Husky – lądowanie na Sycylii. 9 sierpnia największa włoska wyspa została całkowicie opanowana. Zdobycie głównego miasta Sycylii – Palermo – zainicjowało we Włoszech obalenie Mussoliniego.
Człowiek, którego nie było
Majora Williama Martina pochowano w pobliżu miejsca, gdzie wyłowiono ciało – na cmentarzu w Huelvie. Na motywach faktycznej misji Ewen Montagu napisał po wojnie książkę „Człowiek, którego nie było”, na podstawie której nakręcono film o tym samym tytule.
W latach 90., po odtajnieniu szczegółów operacji, na płycie nagrobnej dodano faktyczne personalia nieboszczyka. Opiekę nad grobem jednego z najskuteczniejszych brytyjskich agentów do dzisiaj sprawuje konsulat Niemiec.
Zobacz także