Stalowe pędy, które nigdy nie sięgną nieba
Konkurs architektoniczny na Taiwan Tower został już rozstrzygnięty, o czym wiecie z Gadżetomanii. Dziś przedstawię projekt, który zajął drugie miejsce, lub – jak powiedzieliby niektórzy – przegrał bój o pierwsze.
03.02.2012 | aktual.: 10.03.2022 16:31
Konkurs architektoniczny na Taiwan Tower został już rozstrzygnięty, o czym wiecie z Gadżetomanii. Dziś przedstawię projekt, który zajął drugie miejsce, lub – jak powiedzieliby niektórzy – przegrał bój o pierwsze.
Zaszczytne drugie miejsce zajęła propozycja austriackiej pracowni architektonicznej soma. (Taka teraz panuje moda, przynajmniej wśród architektów, żeby nazwy własnej firmy pisać wyłącznie małymi literami. Skoro tak, to proszę bardzo.) Zwycięski projekt oraz główne założenia konkursu poznaliście dzięki Grzegorzowi. Skorzystam z tego i skupię się od razu na najlepszym projekcie wśród przegranych. Przewodnią myślą konkursu były motywy roślinne, więc taka też była propozycja somy, nazwana Multiple Natures - Fibrous Tower (w wolnym tłumaczeniu: Różnorodność Przyrody – Włóknista Wieża). I patrząc na projekt Austriaków, od razu te włókna widać.
Projekt składa się w zasadzie z dwóch elementów. Przede wszystkim z górującej nad okolicą wieży, która miała mieć 330 metrów wysokości. W dzisiejszych czasach ta wartość może i nie robi już wrażenia, nawet na samym Tajwanie, mimo wszystko warto pamiętać, że budynek stanąłby na aktywnym sejsmicznie terenie. Do tego sezonowo, regularnie nękanym przez tajfuny. U jej podstawy, znalazłyby się o wiele niższe budynki. Architekci umieścili tam wszystkie wymagane obiekty, których z różnych przyczyn nie mogłaby pomieścić wieża.
Chodzi przede wszystkim o miejskie muzeum. Bądź co bądź projekt zamówiły władze miasta Taichung. Ma on być wizytówką architektoniczną tego olbrzymiego miasta i główną przestrzenią publiczną dla ponad 2,5 miliona jego mieszkańców. Analizując formę wieży, szybko można dostrzec jej roślinne, niezwykle biologiczne kształty. Cała bryła to połączenie wzajemnie się oplatających pędów, łodyg, pnączy – nazwę każdy może dobrać wedle własnego uznania.
Dopiero na określonej wysokości budynek rozszerza się, tworząc powierzchnie użytkowe. Oczywiście aby się tam dostać, trzeba skorzystać z szybkobieżnych wind. Projektanci uważają, że stworzyli w ten sposób nową kategorię wież. Pionowa bryła rozszerza się mniej więcej na tych samych wysokościach. Tak stworzona przestrzeń nie jest hierarchiczna, nie ma tych, co są niżej i wyżej, a więc typowego układu dla konstrukcji każdej wieży.
W tej pogoni za roślinnymi, biologicznymi formami w architekturze nie ma nic dziwnego ani nawet nowego. Prąd w urbanistyce, który zakłada potrzebę kształtowania przestrzeni miejskiej w pionie – z braku kurczącego się miejsca w poziomie – liczy już ponad pół wieku. Wystarczy przypomnieć założenia przestrzennej urbanistyki głoszonej przez Grupę Architektury Mobilnej, Międzynarodową Grupę Postępowej Architektury (franc. GIAP) czy inspirowane strukturą drzew projekty Edouarda Alberta. To wszystko lata 50. i 60., warto o tym pamiętać, podziwiając dzisiejsze projekty.
Podstawowym materiałem pnączy byłaby stal. Mimo to wieża miała być na wskroś ekologiczna. A może zamiast używać tego wyświechtanego terminu, napiszę, że przy jej projektowaniu uwzględniono najnowsze trendy w efektywności energetycznej budynków. Wieża somy miała być nie tylko zeroemisyjna (albo zerowęglowa, gdyby posłużyć się ułomnymi tłumaczeniami angielskich terminów), ale także całkowicie samowystarczalna energetycznie.
Elewacja wieży miała większością swej powierzchni pochłaniać promieniowanie słoneczne. 25 tys. m2 elewacji miało zostać pokryte elastycznymi modułami fotowoltaicznymi. Do tego na dachach niskich budynków również miały być umieszczone baterie słoneczne. Kompleks miał mieć tzw. inteligentny system odzyskiwania deszczówki. Dodatkowo ściany pomieszczeń chciano zbudować z materiałów, które zwiększyłyby wykorzystanie promieni słonecznych do naturalnego oświetlania i ogrzewania wnętrz.
Na koniec trochę ciekawostek inżynierskich. Roślinne inspiracje przy projektowaniu wieży wynikały nie tylko ze względów estetycznych. Architekci uważnie wzorowali się na anatomii roślin, aby odtworzyć ich elastyczność i odporność na silny wiatr. Dlatego strzeliste, stalowe łodygi składałyby się w przekroju z niezliczonej liczby ukośnych, okrągłych kanałów, które miały przepuszczać przez siebie wiatr i tym samym osłabiać jego siłę oddziaływania na budynek. Przy projektowaniu i realizacji całego przedsięwzięcia soma współpracowała z firmami Knippers Helbig Advanced Engineering oraz austriacką Bollinger Grohmann Schneider ZT. Ta druga jest zaangażowana w projekt, o którym też już mogliście przeczytać na Gadżetomanii.