Czy Mój Prąd ma sens? Ekspert komentuje dotacje do fotowoltaiki
Fotowoltaika rozwija się w Polsce w świetnym tempie, a jest to możliwe przede wszystkim dzięki programowi Mój Prąd. Od jakiegoś czasu jest jednak coraz głośniej o tym, że dotacje na fotowoltaikę nie działają w sposób optymalny.
21.08.2021 | aktual.: 08.03.2022 13:52
Fotowoltaika w Polsce rozwija się przede wszystkim w sektorze gospodarstw domowych. Jest to zasługą programu Mój Prąd, który pozwala uzyskać dofinansowanie na mikroinstalację o mocy do 10 kWP. Z perspektywy inwestora, jest to program korzystny, choć ma pewne wady.
Problemem samym w sobie jest inwestowanie w instalacje fotowoltaiczne przy domach jednorodzinnych. Znaczna większość instalacji w Polsce to instalacje on-grid, czyli takie, które nie są wyposażone w magazyny energii. To sprawia, że niezużyta energia trafia z powrotem do sieci przesyłowej. To często sprawia, że wzrasta napięcie, przez co wyłączane są wszystkie instalacje fotowoltaiczne w okolicy.
Mimo to chętnych na skorzystanie z dotacji z programu Mój Prąd nie brakuje. NFOŚIGW przekazał ponad miliard złotych na mikroinstalacje fotowoltaiczne w ciągu dwóch pierwszych edycji programu. Obecnie trwa już nabór wniosków do trzeciej edycji. W ciągu nieco ponad miesiąca od ogłoszenia naboru złożono już 100 tysięcy wniosków o dofinansowanie instalacji fotowoltaicznych. Dotację przewidziano dla 200 tys. osób.
Kluczem autokonsumpcja
Aby mówić o zdrowym rozwoju odnawialnych źródeł energii, trzeba postawić na inwestowanie w nią w tym miejscach, gdzie autokonsumpcja jest na wysokim poziomie. Budownictwo jednorodzinne nie może się nią pochwalić. Większość prądu produkuje się wiosną i latem, w okolicach południa, czyli wówczas, gdy większość domowników jest w szkole lub w pracy, a zużycie energii elektrycznej jest niewielkie. Zwraca na to uwagę Bogdan Szymański, prezes Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej POLSKA PV.
- Już od roku dyskutuje się w branży fotowoltaicznej, że istnieje konieczność przesunięcia torów na systemy fotowoltaiczne z magazynowaniem energii, czy systemy fotowoltaiczne nastawione na autokonsumpcję. Te systemy się nie rozwijają, dlatego że po pierwsze mamy system opustów, który nie premiuje autokonsumpcji, a po drugie nie mamy bodźca dotacyjnego.
Jeśli nie autokonsumpcja, to magazyny energii. Są one ważnym elementem systemu energetycznego, który może wyraźnie odciążyć sieci przesyłowe. Niestety w Polsce wciąż mało kto się na nie decyduje.
- Ogólna zasada mówi, że dotować powinno się to, co jest potrzebne, ale nie rozwija się rynkowo, chociażby z uwagi na wysoką cenę. Moim zdaniem znacznie korzystniejsze dla rynku byłoby dotowanie magazynów energii, nawet jeżeli ich liczba, a więc liczba dotacji byłaby mniejsza. To byłaby znacznie lepiej spożytkowana kwota - komentuje Szymański w rozmowie z dziennikarzami serwisu globenergia.pl
Czy program Mój Prąd ma sens?
Ekspert zabrał także głos w kwestii samej istoty programu Mój Prąd. W wypowiedzi, której udzielił dziennikarzom serwisu globenergia.pl wskazał na błędy w funkcjonowaniu popularnego programu dotacji fotowoltaiki.
- Wysnuję być może dosyć kontrowersyjną tezę, ale moim zdaniem warto się zastanowić, czy program Mój Prąd w tej formie faktycznie miał sens. Zobaczmy, co spowodował na rynku. Tego programu branża oczekiwała od początku roku. Zapowiedź, że program zostanie uruchomiony, powodowała to, że część inwestorów przekładała swoją decyzję o inwestycji, czekając na dotację. Druga część inwestorów już zrealizowała inwestycję, nie mogąc się doczekać na ogłoszenie dofinansowania. Koniec końców, program został uruchomiony wtedy, gdy Ministerstwo Klimatu zapowiedziało bardzo niekorzystne zmiany dla prosumentów, którzy zaczęli dynamicznie inwestować w fotowoltaikę niezależnie od dotacji.