Wakacje retro. Niezbędnik na lato w klimacie lat 80.
Chcecie cofnąć się do lat 80.? Poczuć się jak koledzy Borewicza, część ekipy ze "Stranger Things" albo zanurkować w ponurych realiach serialu "Rojst"? Żaden problem - wakacyjny niezbędnik retro to prawdziwy wehikuł czasu.
17.08.2020 | aktual.: 08.03.2022 14:43
Walkman z Bluetoothem It's OK
Lata 80. upłynęły pod znakiem personalizacji muzyki. Ta, z doświadczenia przeżywanego grupowo, stała się osobista za sprawą wynalazku Sony – Walkmana. Przenośne odtwarzacze kaset lata świetności mają już dawno za sobą, jednak zainteresowanie kasetami – choć pozostaje niszą – w ostatnich latach zaczyna rosnąć, podobnie jak sprzedaż muzyki na tych nośnikach.
Chcąc przywołać magię dawno minionych czasów, podsycaną przez liczne seriale i popkulturowe odniesienia, nie musimy sięgać po stare Walkmany, ani po dziwne, wątpliwej jakości wynalazki z egzotycznych krajów. Odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie jest "walkman" o nazwie Ninm It’s OK.
To przenośny odtwarzacz kaset, wyposażony w funkcję nagrywania i transmiter Bluetooth, pozwalający na słuchanie muzyki z wykorzystaniem bezprzewodowych słuchawek.
Sprzęt spotkał się ze sporym zainteresowaniem na Kickstarterze – kwota potrzebna do rozpoczęcia produkcji została zebrana ze znaczną nadwyżką. Obecnie jest oferowany w standardowej sprzedaży w cenie około 350 zł.
Słuchawki Koss Porta Pro
Jeśli Walkman, to koniecznie ze słuchawkami w stylu retro. Nieudane próby grania na polskiej nostalgii w postaci współczesnych słuchawek Unitra zostawmy jednak na boku. Zamiast nich warto sięgnąć po coś sprawdzonego i cieszącego się dobrą opinią.
Dobrym przykładem takiego sprzętu są tu słuchawki Koss. Choć nie zapewniają audiofilskich wrażeń, od lat są wzorem udanego połączenia retro wzornictwa z przyzwoitą jakością dźwięku, dobrym wykonaniem i solidną ergonomią.
Zwłaszcza, że ten model niczego nie musi udawać – to prawdziwy sprzęt retro, bo pierwsze egzemplarze trafiły na rynek w 1984 roku i są w sprzedaży nieprzerwanie do dnia dzisiejszego. Cena? Ok. 140 zł.
Scyzoryk Victorinox Spartan
Serialowy MacGyver potrafił z zawartości kieszeni zbudować – w zależności od potrzeb – windę, śmigłowiec albo wyrzutnię rakiet. Stałym elementem tych działań było niezawodne narzędzie – charakterystyczny scyzoryk z czerwonymi okładzinami.
Po latach fani zidentyfikowali go jako kilka różnych wersji szwajcarskich scyzoryków marki Wenger. Współcześnie nie kupimy już noża tej marki, Wenger został bowiem przejęty przez głównego konkurenta, Victorinoksa, który przejętą markę wykorzystuje do sprzedaży szwajcarskich zegarków i sprzętu turystycznego.
Szwajcarskie scyzoryki w czerwonych okładzinach – produkowane obecnie przez Victorinoksa i markę Swiza – są jednak ciągle dostępne. Który model wybrać?
Uniwersalnym kompromisem pomiędzy wielkością, ceną i funkcjonalnością wydaje się klasyczny model Spartan, wyposażony m.in. w dwa różnej wielkości ostrza, korkociąg, otwieracze i szydło. W sumie 12 narzędzi ważących zaledwie 59 gramów, w cenie ok. 95 zł.
Latarka Mactronic Flagger
Czasy, gdy mroki nocy rozpraszały ciężkie, nieporęczne i zawodne latarki z klasycznymi żarówkami i "płaskimi" bateriami to odległa przeszłość.
Stare technologie zostały wyparte przez nowoczesne LED-y i wydajne akumulatory, jednak nie znaczy to, że musimy zrezygnować z klimatu rodem z "Pana Samochodzika" czy innych pamiętających PRL bestsellerów.
Dla weteranów, pamiętających stare harcerskie latarki, a także dla całkiem współczesnych użytkowników, którzy chcą poczuć klimat retro, doskonałą propozycją jest polska latarka Mactronic Flagger. Model z wyglądu przypomina nieco dawne latarki sygnałowe, jednak to na wskroś nowoczesne źródło światła. Dawne baterie cynkowo-węglowe zastąpiono tu wbudowanym akumulatorem, ładowanym przez gniazdo microUSB.
W płaskiej obudowie Flaggera mieszczą się trzy źródła światła. Biała dioda, zapewniająca jasność do 500 lm, a także umieszczone poniżej dwie diody sygnałowe - czerwona i zielona. Za każde ze świateł odpowiada inny włącznik, więc użytkownik z łatwością obsłuży ją bezwzrokowo, za każdym razem mając pewność, którą barwę światła uruchamia.
Przydatnym dodatkiem jest wbudowany, wyciągany haczyk, a także dwa magnesy, pozwalające na przytwierdzenie latarki do metalu na kilka sposobów. Zapłacimy za nią ok. 100 zł.
Buty Nike Air Tailwind 79
Ten model Nike’ów w limitowanej serii to nie tyle subtelne nawiązanie, co po prostu element kampanii, promującej jeden z sezonów serialu "Stranger Things". Sneakersy wyglądające, jakby wyciągnięto je z realiów odległych o dobre 30 lat wyróżniają się jednak nie tylko wyglądem retro.
Producent ukrył w nich niespodziankę dla fanów serialu, jednak aby ją odkryć, koniecznie okazało się… podpalenie butów. Po spaleniu fragmentów wierzchniej warstwy wyłaniały się spod niej detale nawiązujące do serialu.
Jeśli zależy nam raczej na wygodzie, niż reklamie serialu Netfliksa, możemy kupić standardową edycję Nike’ów Air Tailwind 79 – zapłacimy za nią około 280 zł.
Kostka Rubika - Xiaomi Mijia GiiKER i3s
Wynalazek węgierskiego architekta, Ernő Rubika, został zaprezentowany światu w 1974 roku. Kostka Rubika zdobyła w następnych latach szaloną popularność i społeczność zaangażowanych fanów. Jej układanie na czas - Speedcubing - stało się specyficznym sportem. Najlepsi - jak Szymon Kolasiński czy Jakub Kipa - układają kostkę w czasie zaledwie 4,5 sekundy.
Układanie kostki na czas to także spektakularny pokaz działania różnego rodzaju robotów.
Z czasem klasyczna kostka Rubika doczekała się mariażu z nowoczesną technologią. Dobrym przykładem jest model Xiaomi Mijia GiiKER i3s.
Kostka chińskiego koncernu może łączyć się ze smartfonem, dzięki czemu użytkownik może mierzyć czas układania, zapisywać pozycje poszczególnych pól czy korzystać z systemu rad i podpowiedzi.
To fantastyczna pomoc dla osób, usiłujących zrozumieć zasady układania kostki lub tych, którzy napotkali na trudny do rozwiązania problem. Współczesne wydanie klasycznej łamigłówki kosztuje ok. 190 zł.
Długopis Zenith 7
Jaki jest najbardziej kultowy polski długopis retro? Ponadczasowy Zenith 7 dzielnie znosi próbę czasu, służąc kolejnym pokoleniom. Jego historia sięga końca lat 60., gdy władze kraju podjęły decyzję o rozpoczęciu produkowania w Polsce długopisów.
Sam Zenith 7, wytwarzany w Częstochowskich Zakładach Materialów Biurowych, okazał się dość wierną kopią amerykańskiego Parkera. Nie powinno to dziwić, bo maszyny do produkcji "polskich" piór i długopisów sprowadzono z Chin, a Chiny miały je z przejętej w Szanghaju linii produkcyjnej Parkera.
Na dodatek powstawał w niełatwych okolicznościach, bo krajowy przemysł nie był w stanie dostarczyć odpowiedniej jakości kulek do wkładów – pomógł import ze Szwajcarii. Tusz również trzeba było importować, bo krajowy okazał się zbyt niskiej jakości. Za to korpusy wkładów - mosiężne rurki - były w zasięgu polskiej myśli technicznej - dostarczał je przemysł zbrojeniowy.
Niezależnie od tych trudności, a może właśnie dzięki nim, powstał bardzo dobry długopis. Nie jesteśmy jednak skazani na wspomnienia i poszukiwania po zagraconych szufladach starych egzemplarzy naszych dziadków i rodziców. Marka jest wciąż obecna na rynku, a kultowego Zenitha 7 kupimy za około 8 zł.
Nóż Morakniv Mora Basic 546
Harcerska finka była dla niejednego millenialsa pierwszym "dorosłym" nożem. W przeciwieństwie do popularnych, nieraz nieco groteskowych "noży Rambo" była prosta, praktyczna, wzorowana (stąd nazwa) na nożach myśliwych z dalekiej Północy. Do tych samych tradycji nawiązuje szwedzka marka Morakniv – producent noży Mora, niezrównanych pod względem stosunku jakości do ceny.
W ofercie marki znajdziemy ciężkie, duże i bardzo mocne noże przeznaczone dla wielbicieli bushcraftu, jak Mora Garberg z głownią full-tang (przechodzącą przez całą długość rękojeści), ale także proste, lekkie i tanie noże dla nieco mniej ekstremalnych zastosowań.
Przykładem takiego noża jest Mora Basic 546 – lekki nóż z głownią ze stali nierdzewnej Sandvik 12C27, z rękojeścią wyprofilowaną tak, aby chronić dłoń przed skaleczeniem i pochwą w kilku kontrastowych kolorach, pozwalających na łatwe znalezienie noża w trawie czy półmroku. Zapłacimy za niego 30 zł.
Zegarek Casio F-91W
Lata 80. to czas, gdy w Polsce królowały elektroniczne zegarki z melodyjkami. Wśród tandety spod znaku Montany czy Saturna królowały zegarki Casio - solidnie wykonane, niekiedy zaskakujące funkcjami, a do tego niezawodne i wyróżniające się charakterystycznym wzornictwem.
Zobacz także
Choć minęło kilka dekad, w sprzedaży wciąż znajdują się modele, które debiutowały na rynku w latach 80. Poza klasycznymi G-Shockami "kostkami", powiew wzornictwa retro zapewnia model Casio F-91W.
To zegarek w niektórych kręgach kultowy - niezmienny od dziesięcioleci, zyskał specyficzną sławę za sprawą wykorzystywania go przez terrorystów do budowania bomb-pułapek. Posiadanie tego zegarka znalazło się nawet w wytycznych, pomagającej amerykańskim służbom w identyfikowaniu potencjalnych terrorystów.
Nosił go - owszem - sam Osama bin Laden. Ale identyczny zegarek można było zobaczyć również na nadgarstku amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy. Trudno o lepsza rekomendację, zwłaszcza, że Casio F-91W kosztuje zaledwie 45 zł.
Aparat fotograficzny Polaroid Mint
Aparaty Polaroida były przez dekady synonimem fotografii natychmiastowej. Z czasem amerykańska marka mocno podupadła, jednak przed zapomnieniem uchronił ją polski przedsiębiorca Wiaczesław Smołokowski, który kupił legendarną fotograficzną markę.
W jej aktualnej ofercie znajdziemy aparaty natychmiastowe – również takie, które wyglądają i działają zupełnie jak modele sprzed 40 lat. Jeśli jednak cenimy komfort, zapewniany przez współczesną technologię, warto zainteresować się aparatami hybrydowymi, jak Polaroid Mint.
To aparat cyfrowy wyposażony we wbudowaną drukarkę. Możemy robić nim zdjęcia jak każdym innym aparatem, zapisując je na karcie pamięci. Jeśli jednak przyjdzie nam ochota na natychmiastowe podziwianie papierowej wersji naszych fotek, w każdej chwili możemy je wydrukować. Koszt takiego sprzętu to około 550 zł.