30‑godzinna drzemka. Rytm dobowy zmienia się, gdy nie mamy punktu odniesienia
A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać… gdzieś głęboko? Pomysł ten zrealizowała para śmiałków, która postanowiła zamieszkać w izolowanej od świata, alpejskiej jaskini. Wyniki eksperymentu okazały się zadziwiające.
07.02.2019 | aktual.: 09.03.2022 09:08
Gdy Josie Laures i Antoine Senni wychodzili z pomocą asystentów ze swoich jaskiń, ich nieprzywykłe do słonecznego światła oczy były ukryte pod specjalnymi maskami. Byli rekordzistami – w tamtym czasie ustanowili rekord najdłuższego samotnego przebywania pod ziemią (Josie – dla kobiet – 88 dni o Antoine – dla mężczyzn – 126 dni).
Problem polegał na tym, że śmiałkowie wyszli z jaskini w zupełnie różnym czasie. Josie opuściła swoją grotę w 12 marca 1965 roku. Antoine – 5 kwietnia. Czas płynął dla nich zupełnie inaczej, choć oboje sądzili, że jest dopiero luty.
Jak stracić czas?
Nietypowy eksperyment dostarczył ciekawych danych na temat percepcji czasu i tego, w jaki sposób ludzie regulują swój rytm dobowy. Śmiałkowie, którzy zdecydowali się zamieszkać w alpejskiej grocie, nie mieli ze sobą kontaktu. Nie mieli również kontaktu ze światem zewnętrznym, poza personelem nadzorującym eksperyment. Ten, w miarę możliwości, zbierał zdalnie dane medyczne, pilnując się przy tym, by w żaden sposób nie zasygnalizować przebywającym w odosobnieniu upływu czasu.
Co istotne, choć uczestnicy eksperymentu byli odcięci od światła słonecznego, nie cierpieli na niedobór bodźców – pod ziemią znalazł się m.in. magnetofon, książki, a także zestaw do szydełkowania.
Pothole Girl Up Again Aka Josie Leaves Her Pothole (1965)
30-godzinna drzemka
Zebrane dane okazały się nader ciekawe. Pozbawieni dostępu do jakiegokolwiek punktu odniesienia ludzie mocno zmienili swój rytm dobowy. Zdarzało się, że spali po kilkadziesiąt godzin, po obudzeniu twierdząc, że zaliczyli jedynie krótką drzemkę. Rytm dobowy znacznie się wydłużył, sięgając nawet 30 godzin, a późniejsze badania wykazały, że oderwany od naturalnych punktów odniesienia człowiek potrafi przestawić się nawet na cykl 48-godzinny.
Zarówno Josie, jak i Antoine całkowicie stracili rachubę czasu. Gdy wychodzi ze swoich jaskiń – odpowiednio – w marcu i kwietniu – oboje sądzili, że jest dopiero początek lub koniec lutego. Uciekło im po kilka tygodni i w żaden sposób nie byli tego świadomi.
Dane dla agencji kosmicznych
Jakie jest praktyczne znaczenie tego i prowadzonych w późniejszych latach, podobnych eksperymentów? Wbrew pozorom dane, zebrane przed niemal połową wieku to coś więcej, niż tylko rozrywka wielbicieli speleologii i nielicznych jajogłowych. Wszystko za sprawą faktu, że – do tej pory – ludzie nie mieli wielu okazji, by oderwać się od warunków, w jakich życie wykształciło się i ewoluowało na Ziemi przez miliony lat.
Niebawem wyzwanie to stanie się znacznie istotniejsze za sprawą coraz śmielej planowanej, załogowej eksploracji Kosmosu. Przedsmak tego, co czeka w przyszłości pierwszych śmiałków dają nam, niekiedy bardzo długie, misje na orbicie okołoziemskiej. Ludzkość czekają jednak nowe wyzwania, związane z planami coraz dalszych wypraw.
18-godzinna doba na okrętach podwodnych
Warto w tym miejscu przypomnieć wnioski, płynące z doświadczeń prowadzonych znacznie niżej – pod powierzchnią wody. Tam również prowadzono długotrwałe eksperymenty związane z izolacją – tym razem na załogach okrętów podwodnych.
Przez lata amerykańska flota stosowała rytm 18-godzinny. Wynikało to z przekonania, że człowiek jest w stanie pracować z pełną wydajnością przez około 6 godzin. Skrócenie doby oznaczało wprowadzenie "dnia" składającego się z trzech 6-godzinnych wacht, dzięki czemu załoga mogła liczyć mniej osób niż np. na okrętach rosyjskich, stosujących tradycyjny, 24-godzinny system.
Najnowsze badania, poparte doświadczeniami zebranymi przez marynarkę wskazują jednak, że 18-godzinny rytm wacht nie był najlepszym pomysłem, a stopniowo wprowadzany w ostatnich latach powrót do 24-godzinnego cyklu pozwala obserwować istotny wzrost wydajności załogi.
Najgorsza jest samotność
Jakie wnioski płyną z tego dla przyszłych eksploratorów Kosmosu? Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że sam upływ czasu nie jest największym problemem. Tym bardziej, że rytm dobowy naszej macierzystej planety można, nawet daleko od Ziemi, bez problemu symulować. Znacznie większym wyzwaniem wydaje się za to poczucie izolacji i osamotnienia. Do czego może prowadzić?
Dobrym przykładem jest los speleologa, nadzorującego osamotnienie Josie i Antoine’a. Michel Siffre dekadę później sam spróbował dłuższego odosobnienia w jaskini, co doprowadziło go do takiego stanu, że usiłował upolować napotkaną tam mysz – tylko po to, by mieć jakieś zwierzę, z którym mógłby wchodzić w jakiekolwiek interakcje. Niestety, ku rozpaczy speleologa mysz zginęła podczas próby schwytania.
A zatem nie problemy ze snem, ale samotność. Dobrze wiedzieli o tym twórcy filmu „Cast Away”, pokazując Toma Hanksa, który z desperacji zaprzyjaźnił się z piłką do siatkówki.