AMD FreeSync i NVidia G‑Sync: dlaczego tak bardzo różnią się dostępnością i ceną?
20.10.2016 10:28, aktual.: 10.03.2022 09:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Posiadaczy najnowszych kart NVidii poszukujących monitora ze wsparciem technologii G-Sync czeka wydatek nierzadko równy cenie GPU, a wybierać będą wśród około 10 modeli zamiast 32. Jaka jest tego przyczyna?
Wybór ograniczony nie tylko ceną
Każdy z producentów GPU do niwelowania efektu „rozdzierania się” klatek podczas rozgrywki podszedł inaczej, w rezultacie zapewniając pełną synchronizację częstotliwości odświeżania między kartą graficzną a monitorem. Warunkiem do spełnienia przez nabywcę jest zgodność producenta karty z technologią wspieraną przez monitor i tutaj właśnie zaczynają się kłopoty.
Oferta czterech spośród największych polskich sklepów potwierdza zjawisko występujące powszechnie: przepaść w rynkowej dostępności obu technologii.
Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której posiadacze kart AMD wybierają wśród dużej ilości modeli o rozmaitych przekątnych i funkcjach, niekoniecznie przekraczając 1000 zł. Tymczasem sympatycy NVidii stają przed koniecznością zapłacenia dwukrotności tej kwoty. Mylą się jednak ci, którzy o podnoszenie cen „zielonych” monitorów podejrzewają sklepy.
Producenci narażeni na ryzyko
Winny nie jest także moduł G-Sync, który jest nieodłączną częścią każdego wspierającego ją ekranu. Wprawdzie FreeSync takowego nie wymaga, jednak sam koszt dodatkowego hardware’u nie usprawiedliwia skali różnic cenowych. Zupełnie inaczej wygląda natomiast sam proces projektowania nowych modeli monitorów z punktu widzenia producentów.
Jak się okazuje, stworzenie produktu zgodnego z G-Sync niesie ze sobą spore utrudnienia. Po pierwsze, wymaga dodatkowego miejsca w obudowie i tym samym istotnych zmian konstrukcyjnych. Po drugie, ogranicza możliwości rozwoju autorskich technologii producentów w zakresie m.in. korekcji barw. Wynika to z samodzielnego zarządzania takowymi przez moduł G-Sync.
Wielu producentów stworzyło bądź rozwinęło w ostatnim czasie własne rozwiązania w zakresie poprawiania widoczności na szczególnie jasnych i ciemnych częściach obrazu. Montaż modułu NVidii niemal zawsze oznacza rezygnację z powyższych, a jedynym obecnie producentem który je łączy jest Asus ze swoim GameVisual.
Kolejną konstrukcyjną przeszkodą są złącza: każdy monitor zgodny z G-Sync jest wyposażony w przynajmniej jedno gniazdo DisplayPort. Dodatkowe gniazda mogą mu towarzyszyć, ale nie zaoferują pełnej zgodności z G-Sync. Z punktu widzenia producenta oznacza to konieczność uwzględnienia DisplayPort na PCB i dołączenia do zestawu adekwatnego przewodu.
Ostatnim czynnikiem decyzyjnym twórców ekranów jest tempo rozwoju rynku. Monitory zwiększają przekątne i częstotliwość, odchudzają ramki wokół panelu i coraz chętniej „zakrzywiają się”. W rezultacie nawet jeśli producent podejmie ryzyko, zapłaci za moduł, przeprojektuje obudowę oraz PCB (etc.), nie zdąży sprzedać dostatecznej ilości sztuk, aby inwestycja się zwróciła.
Jednocześnie w przypadku monitorów z FreeSync droga do pokonania od pomysłu po finalny produkt jest znacznie prostsza. Przeprojektowanie istniejącego modelu dotyczy wyłącznie PCB, a koszt produkcji jedynie symbolicznie przekracza dotychczas ponoszony. W rezultacie cena gotowego produktu spada, a szanse na sprzedażowy sukces wzrastają.
NVidia rozwiewa wątpliwości
Nie mniej interesujące jest stanowisko samej NVidii, która mogłaby poszukać sposóbu na zachęcenie do swojej technologii pomimo niesprzyjających okoliczności. Niestety, oficjalne stanowisko autorów serii GeForce nie pozostawia żadnych złudzeń: monitory ze wsparciem G-Sync mają być drogie, ponieważ przeważają nad konkurencją.
Technologia NVidii jest przez nią uznana za na tyle doskonałą, że wartą aktualnej ceny jako adekwatnej dla produktu klasy premium. Wprawdzie przedstawiciele Zielonych nie wykluczają w przyszłości powstania także bardziej budżetowych modeli ze wsparciem G-Sync, jednak nie przejawiają najmniejszego zainteresowania wspieraniem takich działań.
Na czym według NVidii polega przewaga nad FreeSync? Głównie na zdolności radzenia sobie ze spadkiem częstotliwości odświeżania w pełnej skali, podczas gdy u AMD dotyczy to określonego zakresu. Drugim atutem ma być pełna kontrola nad parametrami wyświetlania pokroju kontrolowania barw i dynamicznego zapewnienia pełnej ostrości obrazu.
Jest jeszcze jeden argument, który pomaga zrozumieć różnicę cen. Monitory ze wsparciem G-Sync rzadko oferują jedynie 60 Hz częstotliwości odświeżania (często jest to 144 Hz), wyjątkiem są tu panele 4K. Oba warianty z założenia będą więc droższe. Z kolei FreeSync znajdziemy w wielu modelach 1080p i 1440p, gdzie 60 Hz pojawia się znacznie częściej.
Gra o wysoką stawkę
Z producenckich realiów i polityki NVidii wyłania się rzeczywistość polaryzująca społeczność graczy. Mniej zamożni i / lub pragmatyczni zakupią Radeona RX 470 lub RX 480 plus monitor z FreeSync i skończą zakupy na 2000 zł. Bezkompromisowi entuzjaści G-Sync w tym samym czasie zrobią zakupy za przynajmniej dwukrotność tej kwoty.
Politykę NVidii ciężko uznać za finansowo mylną, jednak jej decyzje stopniowo kształtują ją na autora towarów luksusowych. Takimi działaniami można wygenerować spory zysk, jednak ciężko w ten sposób obronić 79% udziału w desktopowych GPU. Trzeba być Applem, stworzyć atmosferę „emejzingu” wokół swoich stanowczo zbyt drogich produktów. Czy na to liczy NVidia?