Popełniamy drogi błąd. Chodzi o fotowoltaikę i wiatraki w Polsce
Polska zmarnuje miliardy, rachunki będą wyższe. Bo rząd nie potrafi skorzystać z prądu, który jest najtańszy.
10.10.2023 | aktual.: 24.10.2023 13:34
Przynajmniej 5 miliardów, a potencjalnie nawet 14 miliardów złotych - tyle już za kilka lat będą wynosić straty z wyłączania wiatraków i fotowoltaiki. A wszystko przez to, że rząd "zapomina" o podstawie transformacji energetycznej: modernizacji sieci tak, by była gotowa wykorzystać cały potencjał, jaki dają OZE.
Na początek cofnijmy się trochę w czasie.
23 i 30 kwietnia wiatraki i fotowoltaika mogła pokryć nawet 70-85% zużycia energii elektrycznej w Polsce. Ale w południe pokrywały odpowiednio 64 i 51%. Stało się tak, gdyż Polskie Sieci Elektroenergetyczne dwukrotnie podjęły decyzję o ograniczeniu wytwarzanie prądu z paneli fotowoltaicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wyliczyło Forum Energii, w ten sposób zmarnowano ok. 16,5 mln zł – mniej więcej tyle wyniosły dodatkowe wydatki na paliwo i uprawnienia do emisji CO2 w tradycyjnych elektrowniach. Praktycznie darmowa energia została zaś zmarnowana.
W wakacje historia się powtórzyła. A w przyszłości może powtarzać się znacznie częściej. I przynosić o wiele większe marnotrawstwo.
OZE coraz więcej
Jeszcze na początku 2020 r. prądu z paneli fotowoltaicznych nie produkowano w Polsce praktycznie w ogóle. W dużej mierze dzięki rządowym dotacjom z programu "Mój prąd" w naszym kraju pojawiło się jednak ponad 1,2 miliona prosumentów. To osoby, które zainstalowały fotowoltaikę na swoich budynkach, a nadwyżki pozyskiwanej z niej energii elektrycznej kierują do sieci (dlatego nie są jedynie konsumentami).
Efekt? Ostatniego lata panele PV wytworzyły od 13,4% prądu w sierpniu do 16,8% prądu w czerwcu. W poprzednich trzech miesiącach odnawialne źródła energii generowały zaś blisko 30% energii elektrycznej w Polsce, podczas gdy w wakacje 2016 r. – rok po przejęciu władzy przez PiS – było to ok. 8%.
Wychodzi na to, że znaczący wzrost energii z OZE zaskoczył decydentów tak, jak zimy przez lata zaskakiwały drogowców.
Dlatego choć taniej energii z wiatru i słońca mamy coraz więcej, to jednocześnie zrobiono bardzo niewiele, by się do tego przygotować. I by tę energię wykorzystać. Zamiast tego jest ona wyłączana.
Nie miliony, a miliardy
Think tank przyjrzał się konsekwencjom niedostosowania systemu energetycznego do współczesnych realiów. W nowej analizie uwzględnił dwa scenariusze. Jeden zakłada, że Polska podąży drogą, którą niedawno zaproponowało ministerstwo klimatu i środowisko (choć temat przed wyborami upadł): w 2030 roku 47% zapotrzebowania na prąd mają pokrywać odnawialne źródła. Drugi scenariusz to efekt analiz samego Instratu, który w marcu przedstawił o wiele ambitniejszy plan: 68% energii elektrycznej na koniec dekady ma pochodzić z OZE.
Analiza pokazała, że zwiększenie zdolności polskiego systemu elektroenergetycznego do przyjmowania energii z OZE do ok. 80-85% pozwoliłoby na zaoszczędzenie w 2030 r. 5-6 mld zł w scenariuszu zaproponowanym przez ministerstwo oraz aż 10-14 mld zł w ambitniejszym scenariuszu Instratu. Odpowiada to średniej oszczędności 25-50 zł na każdej skonsumowanej megawatogodzinie energii elektrycznej.
"Koszty generowane przez częste wyłączenia jednostek OZE, wynikające z ograniczonej elastyczności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, będą̨ rosły ponadproporcjonalnie szybko do rozwoju zainstalowanej mocy OZE. W scenariuszu ambitnego rozwoju OZE możemy w 2030 r. tracić przez to nawet 15-20% całej produkcji. Koszty te będą̨ odczuwalne przez odbiorców końcowych, a nadmiarowe wyłączenia elektrowni słonecznych i wiatrowych mogą zniechęcić inwestorów i spowolnić rozwój tych źródeł. Utrudni to Polsce spełnienie jej zobowiązań́ dotyczących ograniczania emisji CO2" - wyjaśnia think tank.
Co ważne, na problem braku elastyczności uwagę zwraca też sam prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Tomasz Sikorski. - Pojawiają się okresy, gdzie udział produkcji ze źródeł odnawialnych w pokryciu zapotrzebowania istotnie przekracza 50 proc. Osiągamy prawie 70 proc. okresowo i to jest bardzo dobry wynik. Niemniej jednak przy dalszym szybkim rozwoju (OZE) istnieje ryzyko, że redukcje będą głębsze i częstsze, i tego powinniśmy unikać - mówi Sikorski, cytowany przez Polskie Radio.
Elastyczność, znaczy co?
Ale na czym to zwiększenie elastyczności miałoby w praktyce polegać?
Z jednej strony na przemianie systemu elektroenergetycznego tak, by preferował najtańszą energię z OZE i to ją traktował jako źródła podstawowe. Elektrownie węglowe czy gazowe byłyby więc uruchamiane w takim stopniu, by uzupełnić braki z energii z wiatru, słońca czy wody. Decyzje na ten temat byłyby zaś podejmowane na podstawie prognoz pogody, oczywiście z odpowiednim wyprzedzeniem i przy zapewnieniu odpowiednich rezerw.
Do tego zmiana podejścia do energetyki wymaga zmiany w podejściu nie tylko do podażu (np. elektrowni), ale i popytu. Bo ten również nie jest elastyczny. Obecne podejście zakłada, że zapotrzebowanie na energię o określonych godzinach i w określone dni jest czymś, na co nie mamy za bardzo wpływu. Ale to nieprawda.
Dlatego istotne jest m.in. wprowadzenie tzw. taryf dynamicznych. Dzięki temu gdy taniej energii z wiatru i słońca będzie wręcz za dużo, każdemu będzie opłacało się ją wykorzystywać. Jak? Na przykład ładując przydomowe magazyny energii lub baterie w samochodach elektrycznych oraz wykorzystując zasilane prądem elektrolizery do produkcji zielonego, czyli niskoemisyjnego wodoru (mogą na niego jeździć np. autobusy lub ciężarówki).
- Kowalski będzie mógł powylegiwać się w jacuzzi, a właściciel warsztatu samochodowego spędzić dzień w towarzystwie spawarki elektrycznej. Wszystkie te działania prowadzą do zmniejszenia zapotrzebowania na prąd, kiedy będzie go mało, a wzrostu zużycia, kiedy będzie go bardzo dużo - wyjaśnia Marcin Popkiewicz, który o transformacji energetycznej Polski i zmianie klimatu napisał już kilka bestsellerów.
Gdy ceny będą zaś drogie, bo system w danym okresie będzie musiał polegać w większym stopniu na paliw kopalnych, sytuacja się odwróci.
Autor: Szymon Bujalski