Seks mniej ważny od bezpieczeństwa online - uważa 39 proc. Amerykanów
Jakkolwiek absurdalnie może to brzmieć, okazuje się prawdą. Anonimowa ankieta potwierdza skalę istniejących zagrożeń i poziom determinacji internautów. Skąd tak duża gotowość do ustępstw w imię bezpieczeństwa?
Bezpieczeństwo cenniejsze od seksu
Organizatorem ankiety była założona przez czterema laty firma Dashlane z siedzibą w Nowym Yorku, oferująca autorski menedżer haseł i aplikację tzw. cyfrowego portfela. Kwestionariusz w dniach 26-28 października wypełniło 2007 Amerykanów w wieku 18 lat lub starszych. Największe zaskoczenie przyniosła odpowiedź na pytanie o rezygnację z seksu w imię bezpieczeństwa w sieci.
39% obywateli USA zadeklarowało gotowość do rocznej wstrzemięźliwości, jeśli miałaby ona zagwarantować dożywotni brak obaw o kradzież tożsamości, przejęcie urządzeń czy utratę kont online. Decyzja, choć dla wielu absurdalna, jest konsekwencją niefrasobliwości Amerykanów w sieci i braku niezbędnej wiedzy o skutecznym przeciwdziałaniu cyfrowym zagrożeniom.
Pojedyncze i słabe hasła użytkowane w grupach
Dostęp do internetu w USA jest powszechny i użytkowany regularnie: korzysta z niego 87% dorosłych obywateli, a ponad dwie trzecie przynajmniej raz w miesiącu dokonuje zakupów online. Jeszcze 5-10 lat temu do zapewnienia im bezpieczeństwa wystarczała instalacja oprogramowania antywirusowego, co zmieniło się wraz z upowszechnieniem się urządzeń mobilnych.
Od tej pory dane coraz częściej trafiają do chmury niż na urządzenia, szczyt popularności notują także serwisy sieciowo streamujące wideo. Przeciętny Amerykanin posiada aktualnie ponad 100 kont na stronach internetowych, a tam są one narażone na regularnie występujące wycieki danych.
Najsłynniejszym był bez wątpienia tzw. Celebgate, w wyniku którego ogromna ilość prywatnych (także intymnych) zdjęć gwiazd showbiznesu została wykradziona z ich kont w chmurze Apple i upubliczniona w sieci. Bulwersujący opinię publiczną atak wykorzystywał phishing, czyli niefrasobliwość użytkowników zarządzających okradzionymi kontami.
Mniej spektakularne, ale jeszcze bardziej szkodliwe wycieki danych zdarzają się właściwie każdego miesiąca i nie omijają nawet największych firm na świecie. Prowadzi to to błędnego społecznego przekonania, że nikt nie jest bezpieczny, tymczasem rzeczywistość jest nieco bardziej prozaiczna: narażeni są głównie posiadacze jednego hasła do wszystkich użytkowanych przez siebie witryn.
Ciężko także nazwać je trudnymi do odgadnięcia: 31% to imię posiadanego zwierzęcia domowego, 23% kombinacje cyfr, 22% imię członka rodziny, a 21% data urodzin. Na dalszych miejscach znalazły się także daty rocznic, drużyn sportowych, adresy i numery telefonów. Trudno o większe ułatwienie zadania hakerom.
Na prostych hasłach się nie kończy, gdyż powszechne jest także współużytkowanie ich z przyjaciółmi. Choć aż 25% Amerykanów uważa dzielenie się hasłami do mediów społecznościowych za czynność intymniejszą od seksu, 16% internautów przyznaje że takowe komuś udostępniło lub otrzymało.
45% uczestników ankiety w przeszłości podzieliło się z kimś hasłem, przeważnie do emaila (23%) i usługi streamingowej (21%). Pociesza jedynie fakt, że najrzadziej następowało to w przypadku platform do zakupów, bankowych oraz ubezpieczeniowych. Zatrważa natomiast, że często było to hasło identyczne we wszystkich użytkowanych przez daną osobę stronach www.
Kto najchętniej udostępnia swoje i otrzymuje cudze dane do logowania? Pierwszym czynnikiem jest wiek (64% millenialsów vs 37% osób 35+), a kolejnym stan cywilny (49% osoby wolne vs 41% żonate/zamężne). Interesującym jest także fakt, że to panie chętniej rezygnowały z seksu na rzecz bezpieczeństwa – deklarowało to 44% pytanych. Panowie ulegali w 34%.
Dane zagrożone głównie działaniami użytkowników
Ankieta potwierdza, że w zakresie bezpieczeństwa w sieci przed amerykańskim społeczeństwem długa droga. Naiwnym jest jednak myślenie, że innych państw problem nie dotyczy w podobnym czy większym stopniu. Wycieki baz danych, kradzieże tożsamości i przejęcia kont nie omijają żadnego kraju i nakładają na internautów obowiązek stosowania odpowiednich zabezpieczeń.
Przede wszystkim jak największej ilości silnych haseł, których nie będzie znał nikt poza nami samymi. Możemy je przechowywać tak w pliku na komputerze/nośniku, jak na którymś z menedżerów haseł.
Część stron, w tym serwisy bankowe, umożliwia także dwustopniową autoryzację, z wykorzystaniem telefonu bądź smartfona. Niezależnie natomiast od haseł zalecana jest szczególna ostrożność przy pobieraniu załączników i klikaniu w linki w emailach oraz mediach społecznościowych. To w ten właśnie sposób pokonano Jennifer Lawrence i Kate Upton.