Słynne narzędzia tortur [cz. 1‑4]

W dziedzinie wyrządzania bliźniemu krzywdy ludzka wyobraźnia wydaje się nieograniczona. Zapraszam do lektury nowego cyklu, poświęconego narzędziom tortur.

Słynne narzędzia tortur [cz. 1-4]
Maciej Kuś

12.08.2011 | aktual.: 11.03.2022 11:10

Choć tortury kojarzą się powszechnie – i zupełnie mylnie – głównie z późnym średniowieczem, były stosowane już od najdawniejszych czasów. Należy przy tym zastrzec, że opisywane w pierwszej części cyklu narzędzia tortur służyły zazwyczaj wykonywaniu usankcjonowanych prawem, zwyczajem lub wolą władcy wyroków śmierci.

Byk z brązu

Starożytność

Jednym z pierwszych narzędzi tortur, do którego stosowania – piórami swoich dziejopisów – przyznali się starożytni, jest byk z brązu. Byk miał być – według pierwotnych założeń – nietypowym instrumentem muzycznym, przekształcając dźwięki wydawane przez zamkniętą w środku osobę za pomocą zwojów mosiężnych tub.

Zdaniem niektórych badaczy mogło to imitować dźwięk puzonu. Kreatywność starożytnych dała jednak o sobie znać  – jeśli można kogoś zamknąć w metalowej obudowie po to, by krzyczał, to jeszcze lepszy efekt uda się uzyskać, rozpaliwszy pod nieszczęśnikiem ognisko.

Pierwszą ofiarą, którą umieszczono w brązowym byku był twórca tego urządzenia, Perilaos. Pechowiec został zwabiony do wnętrza pod pozorem przetestowania dźwięków, jakie będzie wydawał ten niezwykły instrument.

Ostatnią ofiarą byka z brązu miał być jego największy entuzjasta. Tyran sycylijskiego miasta Akragas, panujący w połowie VI w p.n.e. Falaris, został upieczony we wnętrzu byka po przewrocie, zorganizowanym przez rozwścieczonych okrucieństwami poddanych.

Co ciekawe, Falaris być może odpowiada za utrzymujący się od lat kiepski wizerunek urzędników skarbówki – zanim został tyranem, był skutecznym poborcą podatkowym.

Krzyż

Powszechną w czasach starożytnych karą śmierci, połączoną z wcześniejszymi torturami, było krzyżowanie, rozpowszechnione zwłaszcza w Persji i starożytnym Rzymie. Powszechne wyobrażenie tej okrutnej kary, oparte na kaźni Jezusa Chrystusa, odbiega nieco od starożytnej praktyki.

Standardową czynnością poprzedzającą ukrzyżowanie, było biczowanie za pomocą opisywanego niżej flagrum. Skazaniec był najczęściej przybijany nie za dłonie, ale poprzez wbicie gwoździa w nadgarstek, pomiędzy kości zdolne utrzymać ciężar ciała.

Narzędzie kaźni mogło mieć kształt krzyża, litery T albo grubego pala, na którym zawieszano skazańca. Zawieszenie ciała na rękach powodowało trudności z oddychaniem. Gdy skazaniec nie miał już sił, by podciągać się w celu zaczerpnięcia oddechu, powolna śmierć następowała zazwyczaj w wyniku uduszenia.

Ukrzyżowanie - schemat obciążeń, odziałujących na ciało
Ukrzyżowanie - schemat obciążeń, odziałujących na ciało

Aby przedłużyć cierpienia, Rzymianie stosowali podpórkę pod nogi, co ułatwiało oddychanie i przedłużało agonię nawet do kilku dni. Aktem łaski wymierzanym skazańcowi było, poprzedzające ukrzyżowanie, złamanie nóg. Śmierć następowała wówczas stosunkowo szybko.

Flagrum

Jak zapewnić maksymalny efekt biczowania przy minimum wysiłku? Starożytni Rzymianie wpadli na ciekawy pomysł, dzięki któremu jednemu zamachowi ręki towarzyszyły trzy uderzenia.

Wynalazek nosił nawę flagrum. Był to bicz, składający się z co najmniej trzech rzemieni, obciążonych na końcu. Ciężarkami były zazwyczaj haczyki lub niewielkie ostrza. Efekt biczowania łatwo sobie wyobrazić – rzemienie nie tylko zadawały ból i przecinały skórę, ale – za sprawą haczyków – zdzierały całe jej płaty.

Efekt użycia flagrum sugestywnie przedstawił Mel Gibson w filmie „Pasja”.

Nawet, gdy skazaniec otrzymywał stosunkowo mało uderzeń i przeżył biczowanie, rany zadane przez flagrum były bardzo trudne do wyleczenia, często prowadząc – po wielu dniach – do śmierci w męczarniach.

W starożytnym Rzymie chłosta wymierzana tym narzędziem była standardową karą, stosowaną w przypadku ojcobójstwa. Po torturach wymierzonych za pomocą flagrum, zabójcę własnego ojca umieszczano w worku razem z psem, wężem, kogutem i małpą, a następnie ten osobliwy ładunek wrzucano do przepływającego przez Rzym Tybru.

Warto pamiętać – zwłaszcza w kontekście niedawnego spisu powszechnego – że odpowiedzialny za torturowanie podczas przesłuchań rzymski legionista nazywany był kwestionariuszem.

Skórzany czepek

Ta forma tortury nie jest opisana w źródłach na tyle jednoznacznie, by jej stosowanie uznać za powszechną praktykę. Jest jednak wyjątkowa, bowiem – zgodnie z mitologią ludów zamieszkujących tereny dzisiejszej Turcji – pozbawiała człowieka własnej woli.

Proces ten nazywał się mankurtyzacją. Polegał na dokładnym ogoleniu głowy i nałożeniu na nią świeżej, wilgotnej skóry wielbłąda. Nieszczęśnik poddany temu zabiegowi zakuwany był następnie w dyby tak, aby nie mógł samodzielnie ściągnąć skórzanego czepka ani zdrapać go, rzucając się np. na ziemię.

Pod wpływem temperatury skóra wielbłąda kurczyła się, powodując poprzez ściskanie czaszki uszkodzenie mózgu lub specyficzne objawy choroby psychicznej. Poddany torturom człowiek – o ile przeżył mankurtyzację – stawał się pozbawionym emocji i własnej woli niewolnikiem.

Apega

Sądzicie, że żelazną dziewicę wymyślono w średniowieczu? Nic bardziej błędnego. Urządzenie, od którego swoją nazwę wziął pewien istotny w dziejach muzyki, brytyjski zespół, zostało wymyślone znacznie wcześniej.

Apega, czyli żelazna dziewica została zastosowana w starożytnej Sparcie. Władca tego greckiego polis, tyran Nabis, wymyślił sposób, jak motywować poddanych do rzetelnego płacenia podatków. Na jego polecenie sporządzono nabijaną kolcami konstrukcję, która – po ozdobieniu drogimi szatami – miała symbolizować żonę Nabisa.

Gdy spartański odpowiednik skarbówki odnotował zaległości podatkowe, opornego płatnika brała w objęcia Apega – żelazna dziewica. Nieszczęśnik miał do wyboru konać w męczarniach albo uiścić zaległą kwotę i mieć nadzieję, że w rany nie wda się zakażenie. Okrutne? No cóż… THIS IS SPARTA!!!

Łódź

Narzędziem drastycznej tortury może okazać się również pozornie niewinny przedmiot. Starożytny historyk, Plutarch z Cheronei opisał specyficzny sposób uśmiercania, stosowany przez Persów.

Skazanego na śmierć nieszczęśnika karmiono i pojono tak, aby wywołać nudności i biegunkę. Przed wystąpieniem tych objawów rozbierano go do naga i unieruchamiano na dnie łodzi, smarując uprzednio mlekiem i miodem.

Larwy owadów
Larwy owadów

Po tych przygotowaniach łódź wypychano na środek zbiornika wodnego pozwalając, by zwabione apetycznymi dla owadów zapachami insekty zaczęły zjadać nieszczęśnika i mnożyć się w jego ciele. Miało to symbolizować zwierzęcą naturę osoby, skazanej na tak okrutną śmierć.

W innych wariantach tej tortury skazaniec umieszczany był w beczce lub wkopywany w ziemię.

Wierzbowy pan

Znana z sagi o Wiedźminie wiklinowa baba nie jest jedynie wymysłem Andrzeja Sapkowskiego albo scenarzysty arcynudnego filmu „The Wicker Man”z Nicholasem Cage’em. To narzędzie tortur, nazywane również wierzbowym lub wiklinowym panem, było w starożytności stosowane przez Celtów.

Jak opisuje sam Juliusz Cezar, wierzbowy pan używany był podczas rytuałów, witających nadejście lata. Na początku maja Celtowie tworzyli konstrukcje, przypominające nieco gigantycznego misia z kultowego filmu Stanisława Barei i umieszczali w nich jeńców, osoby chore psychicznie oraz zwierzęta.

Jak nietrudno się domyślić, wierzbowy pan był następnie podpalany ku chwale pogańskich bóstw i uciesze licznie zgromadzonej gawiedzi – powitanie lata było bowiem nie tylko wydarzeniem religijnym, ale również odpowiednikiem współczesnych imprez masowych.

Ponad 2 tysiące lat później rytuał ten – choć bez ofiar z ludzi – nadal cieszy się sporą popularnością. Słyszeliście o festiwalu Burning Man? Organizowana na pustyni Black Rock w Newadzie impreza co roku przyciąga rzesze uczestników.

Burning Man w Newadzie widziany z lotu ptaka. Te małe punkciki to samochody uczestników
Burning Man w Newadzie widziany z lotu ptaka. Te małe punkciki to samochody uczestników

Jej kluczowym elementem jest spalenie wielkiej kukły, a znanymi uczestnikami byli m.in. założyciel Apple’a, Steve Jobs i twórcy Google’a – Larry Page i Sergey Brin.

Inkwizycja

Średniowieczne tortury bardzo często kojarzone są z inkwizycją. Niestety, jej współczesny obraz to przeważnie dwie skrajności. Powszechnie pokutuje mit krwiożerczej instytucji, obsadzonej przez sadystów, dewiantów i fanatyków religijnych, skazujących na stos i wymyślne męki wszystkich, którzy znaleźli się pod ręką.

Drugi obraz jest całkowicie przeciwstawny – apologeci inkwizycji usiłują zrobić z niej coś w rodzaju dżentelmeńskiego koła dyskusyjnego, w pobożnym skupieniu i z miłością bliźniego dociekającego prawdy. Oba te obrazy są równie fałszywe, jak stereotypowe rogate hełmy wikingów czy skrzydła husarii.

Czym była inkwizycja? Nie wnikając w niuanse prawne i teologiczne, można uznać ją za rodzaj trybunału, którego zadaniem było identyfikowanie heretyków i nawracanie ich. W rozumieniu współczesnych było to wyrazem troski o grzeszników, chronionych w ten sposób przed wiecznym potępieniem.

Doniosłą innowacją, wprowadzoną przez inkwizycję było – przynajmniej w teorii - przeprowadzanie nowoczesnego procesu. Występował w nim, co było nowością, obrońca oskarżonego.

Zalecano również umiar w torturowaniu, które ograniczone było licznymi zastrzeżeniami, jak dopuszczalna długość kaźni,  zakaz torturowania ciężarnych kobiet lub zadawania obrażeń powodujących krwawienie. Proces, przynajmniej w teorii, miał na celu bezstronne określenie, czy oskarżony dopuścił się herezji.

Niestety, te sensowne i niezwykle humanitarne jak na swoją epokę założenia dużo gorzej wyglądały w praktyce. Problemem była choćby instytucja obrońcy – powszechne było przypisywanie mu poglądów oskarżonego. Stosując wybiegi formalne obchodzono również zakazy, dotyczące tortur.

Ważną, choć często pomijaną kwestią jest również wykonywanie wyroków. Teoretycznie inkwizycja nie miała z nimi nic wspólnego. Po ustaleniu, że oskarżony jest heretykiem, przekazywano go władzy świeckiej. Choć formalnie inkwizycja nie odpowiadała za ewentualną śmierć oskarżonego, w rzeczywistości to od wyroku trybunału inkwizycyjnego zależało, czy osądzona osoba będzie żyć.

Mimo tego mit krwiożerczego inkwizytora, mocno eksploatowany przez współczesną popkulturę,  powstał nie w średniowieczu, ale znacznie później – w epoce, gdy Europą wstrząsały wojny religijne. Mroczny obraz inkwizycji był dziełem protestanckich propagandystów, skutecznie – co widać po wielu wiekach – stosujących czarny PR.

Średniowieczna (istotne zastrzeżenie, bo instytucja w różnych mutacjach działała również później) inkwizycja nie była ani bardziej okrutna, fanatyczna czy żądna krwi od standardów epoki, w której działała. Obraz, który znamy choćby z „Imienia róży” ma tyle wspólnego z faktami, co Obelix z urwanym nosem Sfinksa.

Stereotypy związane z inkwizycją - w skeczu występuje inkwizycja hiszpańska - zostały bezlitośnie wyszydzone przez Monty Pythona:

Monty Python - Hiszpańska Inkwizycja PL

Żelazna dziewica

Jednym z najbardziej rozpowszechnionych, średniowiecznych mitów związanych z torturami jest żelazna dziewica. Czym była? Myśl o metalowym pudle, wypełnionym w środku kolcami wywołuje ciarki na plecach, jednak wbrew stereotypowi nie ma wiele wspólnego z tym średniowiecznym urządzeniem.

Prawdopodobnie żelazna dziewica, zwana również dziewicą norymberską, nie służyła kaleczeniu, ale upokorzeniu. Trudno ją w tym kontekście nazwać narzędziem tortur – zamknięcie w niej było przede wszystkim ujmą na honorze.

Kołyska Judasza

Innym narzędziem służącym głównie upokarzaniu, choć zadającym przy okazji dotkliwy ból, była kołyska Judasza – umieszczona na solidnym stojaku piramida, na którą opuszczano torturowanego nieszczęśnika. Stosowanie kołyski miało m.in. zapobiegać zasypianiu podczas przesłuchania. Sadzano na niej również zakonnice, niedotrzymujące celibatu.

Gruszka

Nazwa tego osławionego narzędzia tortur wywodzi się  od jego kształtu. Narzędzie wkładano w otwory ciała, a następnie za pomocą pokrętła lub sprężyny rozszerzano, powodując ból lub rozerwanie tkanek.

Miejsce włożenia gruszki nie było przypadkowe. Stosowana doodbytniczo była karą dla homoseksualistów a dopochwowo – karała kobiety oskarżone o seks z szatanem. Doustnie stosowano gruszkę m.in. w przypadku oszczerców lub heretyków.

Zgniatacze

Najbardziej spektakularnym narzędziem z całej grupy sprzętów o podobnym sposobie działania był zgniatacz głowy. Urządzenie przypominało duży zacisk śrubowy. Po umieszczeniu głowy torturowanej osoby pomiędzy podstawą a metalową czaszą oprawca rozpoczynał dokręcanie śruby.

O ile proces ten nie został przerwany, najpierw pękały szczęki i kości jarzmowe torturowanego nieszczęśnika, który do czasu uszkodzenia mózgu cierpiał i pozostawał świadomy. Urządzenie znalazło zastosowanie również w czasach współczesnych. Zespół „Brainiaca” ustalił, że zgniatacz głowy świetnie radzi sobie z rozłupywaniem orzechów kokosowych.

Poza zgniataczem głowy stosowano również zaciski na palce i stawy. Powszechnie znane są również hiszpańskie buty lub hiszpańskie trzewiki – sprzęt służący do miażdżenia stóp.

Łamanie kości

Popularne w średniowieczu łamanie kołem było rodzajem kary śmierci, połączonej z wyjątkowo bolesnymi torturami. Unieruchomiony skazaniec cierpiał, gdy kat łamał mu kości uderzeniami maczugi, nazywanej kołem.

Po wykonaniu wyroku umieszczano skazańca - często wciąż jeszcze żywego - na podwyższeniu. ku uciesze zgromadzonej gawiedzi. Niektóre źródła podają, że wiotkie w wyniku licznych złamań kończyny zaplatano w szprychy wielkiego koła.

Warto pamiętać, że publiczne egzekucje były jedną z nielicznych rozrywek, na jaką mogli liczyć mieszkańcy średniowiecznych miast.

Bocian

To narzędzie tortur składało się z metalowych prętów, uformowanych w wymyślny sposób. Bocian, założony na ciało ofiary powodował jej unieruchomienie, a w dłuższej perspektywie skurcze mięśni, prowadzące do długiej i bolesnej agonii.

Toca

Tortura wykorzystywała mechanizm, stosowany we współczesnym waterboardingu. Osoba poddana torturze była unieruchamiana w pozycji poziomej. Do jej ust wkładano fragment długiego pasa lnianego płótna, a następnie polewano twarz wodą.

Torturowana osoba czując, że się dusi, zaczynała połykać wraz z wodą pasek materiału. Gdy niemal cały pasek został już połknięty, oprawca szybkim ruchem wyrywał go, powodując dotkliwy ból. Jedno z zaleceń, dotyczących tej tortury nakazywało, by podczas pojedynczej sesji nie używać więcej, niż 8 litrów wody.

Tortura wodna

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Dj4uWXxGxQk[/youtube]

Choć zazwyczaj wymyślenie tej tortury przypisuje się Chińczykom, ma ona z Państwem Środka tyle wspólnego, co zupki chińskie. Stosowana m.in. w Europie tortura wymagała jedynie możliwości unieruchomienia skazańca oraz umieszczonego na górze naczynia z wodą, z którego co pewien czas kapała kropla wody.

Choć może wydawać się to niezbyt bolesne, skuteczność i niezwykłą dotkliwość tej metody udowodniono w jednym z odcinków „Pogromców mitów”.

Mimo, że eksperyment przeprowadzono w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach, a poddana próbie osoba wiedziała, że nic jej nie grozi, kapiąca woda w krótkim czasie doprowadziła ją na skraj załamania nerwowego.

Strappado

Tortura, nazywana również wahadłem była wyjątkowo prosta. Zamiast złożonego mechanizmu wykorzystywała jedynie kołowrót z liną, punkt do jej zaczepienia i grawitację. Polegała na podnoszeniu ofiary za skrępowane za plecami ręce.

Jej efektem było zerwanie mięśni i więzadeł i towarzyszący temu dotkliwy ból, połączony niekiedy z pękaniem skóry. Dla wzmocnienia efektu do nóg torturowanego dołączano dodatkowe obciążenia.

Czasy nowożytne

Śmierć na palu (Fot. Wikimedia Commons)
Śmierć na palu (Fot. Wikimedia Commons)

Bogactwo tortur epoki nowożytnej to w znacznej mierze wynik ówczesnego rozumienia sprawiedliwości. Kara, którą była usankcjonowana prawnie tortura, nie miała na celu reedukacji skazańca. Była raczej rodzajem zemsty na osobie, która dopuściła się potępianych przez ogół czynów.

Warto również pamiętać, że początek czasów nowożytnych to zarazem okres najbardziej chyba krwawych i fanatycznych walk w dziejach Europy. Wojny religijne pomiędzy katolikami a protestantami charakteryzowały się wyjątkowym okrucieństwem.

Godny odnotowanie jest również akt, że to właśnie w czasach nowożytnych miały miejsce najintensywniejsze polowania na czarownice i szczególnie często płonęły, kojarzone przede wszystkim ze średniowieczem, stosy.

Średniowieczne przepisy, uznające loty czarownic i sabaty jedynie za wytwór wyobraźni, zostały zastąpione – zwłaszcza w protestanckich krajach niemieckich - fanatycznym poszukiwaniem stronniczek diabła.

Wał do patroszenia

Urządzenie przypomina nieco stare studnie. Pod osią kołowrotu kładziono i unieruchamiano skazańca. Oprawca, od którego umiejętności zależało powodzenie całej tortury, musiał wykazać się sporą precyzją i znajomością anatomii.

Poprzez niewielkie nacięcie w brzuchu wyciągano fragment jelita, który następnie mocowano do osi. Oprawca, powoli kręcąc korbą, nawijał na nią jelita uważając, by nie urwać ich nieostrożnym ruchem i był w stanie wyciągnąć je w ten sposób na całą długość. Wyciągnięte jelita odcinano następnie przy okrężnicy.

Wszystko to działo się na oczach skazańca, który widział przed sobą nawinięte na oś własne wnętrzności. W przypadku prawidłowo wykonywanej tortury śmierć następowała na długo po wypatroszeniu – skazaniec pozbawiony jelit mógł żyć jeszcze nawet przez kilkadziesiąt minut, po czym umierał z wykrwawienia.

Więzienie

Dawne  zakłady penitencjarne nie było odpowiednikiem mieszkania, w którym skazaniec – choć w odosobnieniu – przebywa w warunkach niejednokrotnie lepszych niż na wolności. Wyjątkowo dotkliwą, bo rozciągniętą w czasie torturą był sam pobyt w więzieniu.

Większość dawnych więzień urządzona była według tych samych założeń, mieszcząc się często w zaadaptowanych budynkach lub specjalnie w tym celu wznoszonych wieżach. O ile górna część służyła po prostu zatrzymaniu uwięzionych, to dolna wieża oznaczała faktyczną torturę, a w dłuższej perspektywie śmierć.

Dolna wieża była w istocie lochem, do którego opuszczano skazańca za pomocą liny lub drabiny. Więzień pozbawiony był nie tylko opieki medycznej, ale bardzo często również żywności, o którą musiała starać się pozostająca na wolności rodzina. Ze względu na brak ogrzewania i opieki medycznej dłuższy pobyt w dolnej wieży oznaczał śmierć.

Standardowe wyroki, nakazujące odsiadkę w dolnej wieży opiewały zazwyczaj na rok i sześć tygodni. Skazańcy, o ile przeżyli tę karę, często odczuwali ją przez resztę życia z powodu trwałego pogorszenia zdrowia.

Lina

Wyjątkowo okrutną torturą było sznurowanie ciała. Używano do tego celu lin, zazwyczaj konopnych. Unieruchomioną ofiarę krępowano w taki sposób, aby naciągana lina mogła wpijać się w jej ciało.

Po naciągnięciu z dużą siłą – stosowano do tego m.in. system wielokrążków – lina zadawała niewyobrażalny ból miażdżąc mięśnie. Po odpowiednio silnym naciągnięciu mogła również złamać kości skazańca.

Falaka

To narzędzie tortur, rozpowszechnione przed laty zwłaszcza w krajach Bliskiego Wschodu, służyło unieruchomieniu ofiary podczas wymierzania kary chłosty. Kara ta była o tyle osobliwa, że chłosta polegała na okładaniu pałką podeszw stóp skazańca.

Dotkliwość, a jednocześnie – przy zachowaniu umiaru – niewielka urazowość tej kary sprawiają,  że w niektórych krajach stosuje się ją nawet w czasach współczesnych. Na poniższym filmie znalezione na Wykopie przesłuchanie na syryjskim komisariacie policji z zastosowaniem improwizowanej falaki. Aby nie było niedomówień: groźny pan z pałką to przedstawiciel lokalnej „sprawiedliwości”.

أوغاريت , 21+ مقطع قاسي جداً و فيه مشاهد مؤلمة, مسرب كيفية تعذيب المتظاهرين واتهامهم بسلاح مزعوم

Madejowe łoże

Choć rozciąganiem nazywa się współczesny stretching, czynność ta nie miała przed wiekami wiele wspólnego ze sportem. Stosując drabinę lub specjalnie w tym celu skonstruowane łoże sprawiedliwości, czyli solidny stół z kołowrotem po jednej lub obu stronach, rozciągano kończyny ofiary w przeciwstawnych kierunkach, co prowadziło do rozdarcia tkanek.

Bardziej wymyślne łoża sprawiedliwości, nazywane również madejowymi łożami, były ponadto wyposażone w wałki o nierównej powierzchni, niekiedy nabijane ostrzami lub kolcami, które obracając się zadawały dodatkowy ból.

Polska nazwa tego narzędzia tortur pochodzi od legendarnego, świętokrzyskiego zbója Madeja. Jego ziemskie występki miały być tak straszne, że w piekle czekało go specjalne urządzenie -  łoże nabijane gwoździami.

Skrajną odmianą rozciągania była kara śmierci, polegająca na przywiązaniu kończyn ofiary do koni, które następnie ruszały w czterech kierunkach, rozrywając nieszczęśnika na kawałki.

Pal

Stosowany od najdawniejszych czasów do zadawania okrutnej śmierci pal zyskał ponurą sławę za sprawą legend o hospodarze wołoskim Władzie Palowniku, zwanym Draculą.

Choć opowieści te okazały się w znacznej części pamfletami, rozpowszechnianymi przez wrogów władcy, pal jako narzędzie okrutnej tortury kojarzony jest bardzo często z tą właśnie postacią. Niesłusznie. W czasach nowożytnych z równie wielkim upodobaniem pale stosowali m.in. car Iwan Groźny i książę Jeremi Wiśniowiecki.

Choć liczba sposobów nabijania na pal wydaje się zależeć jedynie od ludzkiej pomysłowości i okrucieństwa, jedną z metod było wykorzystanie do tego celu zwierząt. Do nóg ofiary przywiązywano parę koni lub wołów. Gdy zwierzęta ruszały naprzód, wleczony przez nie człowiek nabijał się na zaostrzony, drewniany słup.

Słup mocowano następnie pionowo tak, aby zagłębiał się w ciele ofiary, która za sprawą grawitacji nabijała się coraz głębiej. Sednem tortury było nabicie nieszczęśnika w taki sposób, aby nie przebić go na wylot i nie uszkodzić najważniejszych organów wewnętrznych. Dzięki temu kaźń mogła trwać godzinami.

Poza Władem Palownikiem swój niewielki udział w popularyzacji tego narzędzia tortur ma filmowa scena egzekucji Azji Tuchaj-bejowicza z filmu „Pan Wołodyjowski”, która prawdopodobnie stała się inspiracją dla popularnego przed laty, polskiego zespołu Sztywny Pal Azji.

Aragońskie koło śmierci

Koło śmierci zostało wymyślone przez hiszpańską inkwizycję, która powstała w wyniku inicjatywy pary królewskiej i nie miała  poza nazwą wiele wspólnego z papieską instytucją znaną z czasów średniowiecza.

Zewnętrzne podobieństwo koła śmierci do kołowrotków, w których z dzikim zadowoleniem biegają domowe chomiki jest bardzo mylące. Choć zasada działania jest podobna, chomiki mają dużo łatwiej – nie dość, że mogą w każdej chwili przestać biegać, to na dodatek nikt nie naszpikował ich drogi kolcami.

Skazańcy, umieszczeni w kole nie mieli takiego komfortu. Najeżone kolcami wnętrze koła przypominało w działaniu gigantyczny blender. Oprawca kręcąc kołem wprawiał je w ruch obrotowy, a zamknięta w środku ofiara nabijała się na kolce.

Waterboarding

Amerykański dziennikarz Mancow Muller deklarujący się jako zwolennik stosowania tej metody i bagatelizujący jej dotkliwość też tak myślał. W obecności mediów i w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach zgodził się wziąć udział w próbie waterboardingu. Wytrzymał kilka sekund.

Mancow Waterboard (Live On-Air 2009)

Podobne rezultaty osiągnęło kilku innych testerów chcących na własnej skórze przekonać się, jak działa osławiona tortura.

Co ciekawe, waterboarding w teorii nie jest groźny. Dzięki przechyleniu ciała nie ma ryzyka, że ciecz dostanie się do płuc, jednak oddziaływanie gromadzącej się w nosie i ustach wody jest wystarczająco silne, by wywołać u ofiary poczucie zagrożenia.

Muzyka

Ciekawą metodą stosowaną do łamania oporu więźniów jest muzyka. Sposób ten wykorzystano m.in. w Guantanamo, gdzie zatrzymanym terrorystom serwowano mieszankę złożoną m.in. z „Hell’s Bells” AC/DC, "Killing in The Name Of” Rage Against The Machine, „Enter Sandman” Metalliki czy wiązankę hitów Britney Spears.

Stosowanie tej metody zostało oparte na badaniach CIA z połowy XX wieku. Wówczas to Amerykanie otrzymali informację o stosowanych przez KGB sposobach łamania oporu i charakteru więźniów. Poza przemocą Rosjanie stosowali również bardziej subtelne metody, jak silne, utrudniające głęboki sen światło czy hałas.

W oparciu o analizę sowieckich metod przesłuchań CIA opracowało własny podręcznik tortur, w skład którego weszło m.in. nękanie muzyką. Co ciekawe, po ujawnieniu stosowanych w Guantanamo metod oburzyli się wykonawcy, których utwory zostały wykorzystane.

Trzeba przyznać, że np. w przypadku AC/DC zakrawa to na wyjątkową hipokryzję – swoją sławę i pieniądze artyści zawdzięczają przecież m.in. takim deklaracjom, jak słowa z utworu „Hell’s Bells”:

Jeśli podoba ci się zło, to jesteś moim przyjacielem

(…)

Jeśli dobro jest po lewej, ja czepiam się prawej strony

Nie wezmę żadnych więźniów, nie oszczędzę nikogo (…)

Zaangażowana w sprzeciw muzyków organizacja Reprieve opublikowała również listę utworów, które zostały wykorzystane w celu torturowania:

Tortury medyczne

Czy zabiegi, które w innych okolicznościach ratują życie, mogą być torturą? Oczywiście! Precyzyjny raport na ten temat sporządził Umar Chanbijew, minister zdrowia nieistniejącej Czeczeńskiej Republiki Iczkeria.

Wśród tortur chirurgicznych zostały wymienione m.in. amputacje palców i kończyn, wydłubywanie oczu, łamanie kości, otwieranie jamy brzusznej i wyciąganie jelit, odcinanie uszu, genitaliów i języka czy uszkadzanie organów wewnętrznych precyzyjnymi, punktowymi ciosami.

Oddzielną kategorię stanowią tortury opracowane w celu pozbawienia płodności, gwałty oraz tortura „wilcze kły” polegająca na piłowaniu zębów ofiary pilnikiem.

Choć pojedynczą relację na temat tortur stosowanych przez Rosjan w Czeczenii łatwo uznać za przejaskrawioną, doniesienia Umara Chanbijewa zostały potwierdzone w 2002 roku przez francuską prawniczkę Anne le Tallec, która w ramach prac nad raportem dla ONZ wizytowała obozy czeczeńskich uchodźców.

Tortury o charakterze medycznym były również stosowane w czasie drugiej wojny światowej przez Niemców, w tym m.in. słynnego SS-Hauptsturmführera doktora Josepha Mengele.

Odrębną kategorię tortur medycznych wymyślono w Związku Radzieckim, gdzie przeciwników władzy umieszczano w szpitalach psychiatrycznych, diagnozując u zdrowych ludzi "schizofrenię bezobjawową".

Krzesło elektryczne

Co w tekście poświęconym narzędziom tortur robi sprzęt do egzekucji? Choć wymyślone przez wynalazcę żarówki Thomasa Edisona krzesło elektryczne miało być humanitarnym narzędziem do wymierzania kary śmierci, w praktyce często zdarzają się przypadki zadawania skazańcom dodatkowych, niezamierzonych cierpień.

W teorii poddanie skazańca oddziaływaniu napięcia około 2000 V powinno wystarczyć do szybkiego uśmiercenia ofiary. Niestety, teoria nie zawsze pokrywała się z praktyką. Wielokrotnie do zabicia więźnia nie wystarczał pierwszy, trwający 5 do 15 sekund impuls.

W takich sytuacjach obwód prądu musiał być zamykany wielokrotnie, co powodowało niewyobrażalne cierpienia skazanego. Skrajnym przypadkiem dodatkowych cierpień jest egzekucja Pedro Mediny z 1997 roku, podczas której skazaniec zapalił się podczas wykonywania wyroku.

Jednostka 731

Bestialskie metody przesłuchań i stosowane podczas nich tortury, jak bicie, wyrywanie paznokci czy polewanie lodowatą wodą, stosowane w czasie drugiej wojny światowej przez niemieckie Gestapo lub sowieckie NKWD są powszechnie znane. Znacznie mniej osób słyszało jednak o Jednostce 731.

Była to tajna jednostka armii japońskiej zajmująca się badaniem i rozwojem broni biologicznej i chemicznej. Pod tą nazwą kryła się nieludzka organizacja, która mordowała i torturowała na masową skalę w wyjątkowo okrutny sposób.

Jeden z budynków należących przed laty do Jednostki 731 (Fot. Wikimedia Commons)
Jeden z budynków należących przed laty do Jednostki 731 (Fot. Wikimedia Commons)

Na więźniach, których dostarczaniem zajmował się oddział o nazwie Wydział Dostarczania Materiału Ludzkiego, testowano m.in. działanie granatów i miotaczy ognia. Jeńców, nazywanych maruta (kłoda), zarażano również chorobami i poddawano działaniu trucizn i różnych środków chemicznych.

Po oficjalnej kapitulacji Japonii część personelu Jednostki 731 została objęta immunitetem w zamian za zachowanie i udostępnienie wyników badań, które nie mogły zostać przeprowadzone w żadnym z krajów Zachodu. O przeprowadzanych przez Japończyków eksperymentach opowiada m.in. seria filmów "Men Behind the Sun".

Rewolwer - rosyjska ruletka

Choć legenda głosi, że gra została wymyślona przez znudzonych, carskich oficerów w XIX wieku, nazwa po raz pierwszy pojawiła się dopiero  przed drugą wojną światową. W zależności od zastosowania rosyjska ruletka może być specyficzną formą rozrywki lub – jak pokazano m.in. w filmie „Łowca jeleni” - okrutną, niszczącą psychicznie torturą.

[/url]

Istnieje kilka odmian rosyjskiej ruletki. Przy umieszczonym w bębenku rewolweru jednym naboju gracze mogą przed każdym strzałem wprawiać go w ruch obrotowy. Próby mogą również odbywać się po jednokrotnym zakręceniu bębenkiem. W innej wersji ruletki po każdej rundzie do bębenka dokładany jest jeden nabój.

W przypadku pojedynczego naboju możliwe jest ograniczenie ryzyka wystrzału, zmiana środka ciężkości bębenka powoduje bowiem, że obciążona komora częściej zatrzymuje się w położeniu dolnym.

Znane są przypadki ryzykantów o inteligencji stułbi, którzy podejmowali wyzwanie przy pomocy niewłaściwego rekwizytu. 19-letni Rasheed z Teksasu został nominowany do Nagrody Darwina za grę w rosyjską ruletkę za pomocą pistoletu.

Maska przeciwgazowa

Maska, która w przypadku ataku gazowego może uratować życie, równie dobrze może zostać zastosowana do prostej tortury. Z metody tej korzystało m.in. Gestapo. Po założeniu maski odcinano dostęp powietrza, a gdy ofiara padała nieprzytomna, cucono ją, a następnie powtarzano całą procedurę.

DOP

Détachement Opérationnel de Protection to specjalna francuska jednostka utworzona podczas wojny w Algierii do prowadzenia przesłuchań członków organizacji FLN. Standardową metodą stosowaną przez Francuzów było rażenie ofiar prądem przy pomocy telefonu polowego, którego elektrody przyczepiano do ciała.

Telefon z prądnicą (Fot. Wikimedia Commons)
Telefon z prądnicą (Fot. Wikimedia Commons)

Prostą, lecz wyjątkowo skuteczną metodą torturowania było również pompowanie ofiary wodą powodujące z jednej strony ryzyko utonięcia, a z drugiej uszkodzenia przewodu pokarmowego. Powszechną praktyką było również poniżanie o charakterze seksualnym oraz gwałty.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.